Według gazety, dyrektorzy w TVP zatrudnieni przez byłego prezesa Telewizji Bronisława Wildsteina, odchodząc z telewizji, mają zainkasować zaskakująco wysokie odprawy.
Szef klubu PO Bogdan Zdrojewski przypominał na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie, że to politycy PiS kilka lat temu byli inicjatorami tzw. ustawy kominowej, która ograniczała wysokość zarobków m.in. w spółkach skarbu państwa.
"Jak widać po otrzymaniu władzy, po otrzymaniu mandatu to ci sami politycy znaleźli dobry sposób na obchodzeniu własnych idei, własnych projektów" - powiedział szef klubu Platformy.
"Te wysokie odprawy, które pojawiły się w telewizji wymagają nie tylko sprzeciwu, ale wymagają także komentarza. Mamy bowiem tutaj do czynienia nie tylko z obłudą, pewnego rodzaju hipokryzją, ale pewnego rodzaju konsekwencją" - mówił Zdrojewski. Przypomniał, że za każdym razem, gdy odwoływani byli wicepremierzy, ministrowie czy szefowie różnych spółek towarzyszyły temu ogromne koszty.
"Protestujemy przeciwko temu, chcemy wskazać, iż mamy do czynienia tutaj rzeczywiście z pewnego rodzaju schizofrenią, obłudą, hipokryzją" - mówił polityk. Wskazał, że odprawy w telewizji to tyle co półtora tysiąca emerytur nauczycielskich.
"Abonament (telewizyjny), który ma być tak mocno ściągany, także od tych najuboższych, w tym wypadku widać wyraźnie idzie nie na cele misyjne telewizji, nie na kulturę, nie na edukację, tylko niestety na odprawy" - podkreślił.
Według "GW", szef Agencji Informacji Andrzej Mietkowski, który zajmował to stanowisko przez 9 miesięcy, dostanie 561 tys. zł. Jego miesięczne wynagrodzenie z premią miało wynosić 33 tys. zł., a kontrakt gwarantuje mu sześciomiesięczne odszkodowanie i wypłatę rocznych poborów, jeśli nie zacznie pracować u konkurencji TVP.
Marcin Mazurek, szef biura zarządu TVP ma dostać w sumie 568 tys. zł (składa się na to 12-miesięczne odszkodowanie i wypłata rocznych poborów, jeśli nie zacznie pracować u konkurencji).
Najwyższą kwotę zainkasować ma dyrektor biura finansów i restrukturyzacji Piotr Dmochowski-Lipski, który nadal pracuje na Woronicza. W kontrakcie zapisaną ma sumę 706 tys. zł., na którą składa się wypłata odszkodowania w wysokości rocznego wynagrodzenia (353 tys. zł) i przysługująca mu roczna pensja, o ile nie pójdzie pracować do konkurencji.
Według informacji "GW" Wildstein zmienił kontrakty na korzystniejsze dla dyrektorów, a mniej korzystne dla TVP, gdy zaczął spodziewać się, że zostanie odwołany. Gazeta przypomina, że wcześniej Wildstein sam krytykował swego poprzednika Jana Dworaka za powołanie tuż przed odejściem kilku nowych kierowników, m.in. Krzysztofa Knittla (publicystyka kulturalna w "Jedynce"), i Stanisława Wójcika (dyrektora ekonomicznego).
Wiceszefowa Sejmowej Komisja Kultury i Środków przekazu Iwona Śledzińska-Katarasińska krytykowała w tym kontekście KRRiT. Jak mówiła, jedynym dokonaniem ciała, które w zeszłym roku kosztowało podatników 17 mln złotych jest polityka personalna i kadrowa w mediach publicznych.
Zaznaczyła, że właśnie konsekwencją tej polityki jest wiadomość o wysokości odpraw dla ekipy zarządzającej TVP.
Pytała również, czy prawdą jest, że Wildstein zmienił kontrakty dla swoich współpracowników na korzystniejsze w momencie, gdy okazało się, że będzie musiał odejść.
"Mam nadzieje, że redaktor Bronisław Wildstein znany ze swojej ideowości i bezkompromisowości na to pytanie wszystkim nam odpowie" - mówiła posłanka PO.
Śledzińska-Katarasińska poinformowała, że PO przystępuje do prac nad ustawą, która - jak się wyraziła - ten rodzaj haraczu (abonament - PAP), płaconego na rzecz rzekomej misji zniesie, a zastąpi innym sposobem finansowania rzeczywistej misji.
ab, pap