W maju w Warszawie doszło do tragedii przed sklepem monopolowym w centrum. Grupa bandytów zaatakowała 29-letniego mężczyznę i śmiertelnie ugodziła go nożem. Do ataku na mężczyznę miało dojść po tym, gdy stanął on w obronie kobiet. 31 sierpnia w miejscu morderstwa aktywiści z Miasto Jest Nasze i Porozumienia dla Pragi zorganizowali konferencję. Przekonywali, że wprowadzenie zakazu sprzedaży alkoholu w Warszawie w nocy jest koniecznością.
– To nie jest egzotyczne rozwiązanie. Zostało wprowadzone w różnych miastach polskich: Gdańsku, Wrocławiu, Katowicach, Olsztynie. Wokół Warszawy też są miejscowości, w których te ograniczenia obowiązują, np. Dziekanów Leśny, Raszyn, Michałowice czy Grodzisk Mazowiecki. Rozwiązania już funkcjonują, przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa, mniejszej liczby interwencji policji – cytuje „Gazeta Wyborcza” Bartosza Kozłowskiego ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Aktywiści przekonywali, że możliwość wprowadzenia nocnego zakazu daje radnym ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Nocny zakaz sprzedaży alkoholu. Aktywiści apelują o egzekwowanie przepisów
Wiceprzewodniczący stowarzyszenia Miasto Jest Nasze Marcin Chlewicki zwracał uwagę, że w stolicy w okolicach całodobowych sklepów monopolowych codziennie dochodzi do pobić i awantur. Wanda Grudzień z Porozumienia dla Pragi dodała, że aktywiści domagają się nie tylko ograniczenia sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych. – Chcemy, żeby służby zaczęły kontrolować, czy alkohol jest sprzedawany osobom nietrzeźwym, co prowadzi do sytuacji patologicznych. Domagamy się zwiększenia liczby patroli straży miejskiej – mówiła o postulatach. Dodała, że aktywiści chcą rozmawiać z przedsiębiorcami przed wprowadzeniem ograniczeń po to, by dać im czas na przystosowanie się do nowych przepisów.
„Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych po ankietach zebranych od samorządów ocenia, że większość władz gmin widzi znaczącą poprawę bezpieczeństwa i zmniejszenie liczby incydentów. No to na co czekamy Warszawo?” – pytało w swoim poście Miasto jest Nasze.
„Gazeta Wyborcza” pisze, że większość stołecznych radnych przychyla się do propozycji znacznego ograniczenia sprzedaży alkoholu w nocnych godzinach. Jednak właścicielka sklepu całodobowego przy ul. Waszyngtona mówi, że to „totalna głupota” i ograniczanie przedsiębiorców, a najwięcej „małpek” sprzedaje się nie po południu i w nocy, ale rano.
Według Światowej Organizacji Zdrowia jeden sklep z alkoholem powinien przypadać na około 1000-1500 mieszkańców. W Warszawie jeden sklep przypada na 350 mieszkańców. Tylko w Śródmieściu sklepów monopolowych jest 386.
Czytaj też:
Toast za ojczyznę. Dlaczego Japonia chce namawiać swoich obywateli do picia alkoholu