Brejza kontra Pereira. Dziennikarz TVP przed sądem: Chciałem ujawnić patologie władzy

Brejza kontra Pereira. Dziennikarz TVP przed sądem: Chciałem ujawnić patologie władzy

Krzysztof Brejza
Krzysztof Brejza Źródło: Łukasz Kamiński, Kancelaria Senatu
Kolejna odsłona procesu o naruszenie dóbr osobistych, który wytoczył Samuelowi Pereirze senator KO Krzysztof Brejza. 6 września dziennikarz TVP zeznawał przed bydgoskim sądem.

Sprawa sięga 2019 roku, a dokładnie okresu kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Krzysztof Brejza był wówczas szefem sztabu Koalicji Obywatelskiej. 21 sierpnia 2019 roku CBA przeprowadziło akcję na terenie województwa kujawsko-pomorskiego, m.in. w inowrocławskim urzędzie miasta. Prezydentem Inowrocławia jest Ryszard Brejza, prywatnie ojciec Krzysztofa Brejzy. Akcja CBA miała związek z tzw. aferą fakturową, czyli wystawianiem fałszywych faktur o zawyżonych cenach usług.

Po przeszukaniach CBA, na stronie TVP Info pojawił się artykuł autorstwa Samuela Pereiry, w którym informowano, że w inowrocławskim urzędzie miasta działa farma trolli. Ich „bossem” miał być rzekomo Krzysztof Brejza, który miał odpowiadać za szkalowanie politycznych konkurentów w internecie. TVP Info pisało wówczas o „Brejza gate”.

Brejza: TVP pokazywała sfałszowane sms-y

Senator KO Krzysztof Brejza pokazał Onetowi SMS-y i zestawił je z tym, co w swoim artykule przedstawił Samuel Pereira. I tu pojawiają się schody. Jedna z wiadomości, która w tekście jest przedstawiona jako wysłana przez Brejzę to w rzeczywistości wiadomość do niego. Dodatkowo, wiadomość pochodzi od osoby niezwiązanej z inowrocławskim rauszem i datowana jest na 2014 rok – na pół roku przed tym, jak rozpoczęła się tzw. afera fakturowa.

Brejza kontra Pereira

6 września Samuel Pereira został przesłuchany w charakterze świadka przez Sąd Okręgowy w Bydgoszczy. Dziennikarz zapewniał, że pisząc artykuł chciał „ujawnić patologie lokalnej władzy”. Pracownik TVP unikał odpowiedzi na pytania mecenas Doroty Brejzy, która reprezentuje swojego męża, skąd znał treść sms-ów oraz czy uzyskiwał informacje od pracowników lub byłych pracowników Urzędu Miejskiego w Inowrocławiu.

– Nie mogę ujawnić źródła. Cała historia z Pegasusem ma tylko zamydlić oczy – zapewnił. – Ta sprawa w gruncie rzeczy naprowadziła nas na trop Pegasusa. Samuel Pereira wprost wskazał w artykule, że ma te komunikaty z "materiałów śledztwa", a po ich publikacji było dla nas jasne, że można było je uzyskać wyłącznie przez zdalne włamanie na telefon. SMS-y nie tylko były zmanipulowane, ale też pochodziły sprzed wielu lat – przekonywała Dorota Brejza.

Dziennikarz TVP zasłania się tajemnicą

Na pytanie sędzi Ewy Gatz-Rubelowskiej o źródło sms-ów Samuel Pereira zasłonił się tajemnicą dziennikarską. Zapewnił jednak, że treść wiadomości, które zacytował w tekście, była prawdziwa.

– W niniejszej sprawie nie chodzi jedynie o opublikowanie prywatnej korespondencji polityka bez jego zgody, choć samo to już jest naganne. W niniejszej sprawie chodzi przede wszystkim o opublikowanie korespondencji powoda w sposób zafałszowany, niezgodny z prawdą, bałamutny, oszukańczy, w sposób, który szerokiemu odbiorcy pokazuje pewne treści jako pochodzące od Krzysztofa Brejzy, podczas gdy on ich wcale nie napisał – tłumaczyła Dorota Brejza.

Czytaj też:
Opozycja będzie musiała szukać nowych kandydatów. Senatorowie PO rezygnują ze startu w wyborach

Źródło: Gazeta Wyborcza