Odniósł się w ten sposób do doniesień "Gazety Wyborczej", która napisała, że policjanci w związku ze śledztwem dotyczącym podłożenia atrap bomb w Warszawie gromadzą informacje o homoseksualistach. Według gazety, funkcjonariusze pytają przesłuchiwane osoby o ich orientację seksualną.
"Stanowczo temu zaprzeczam. W tej sprawie przesłuchanych zostało wielu świadków, w sumie ok. 100 osób. Policjanci zbierają jedynie te informacje, które są przydatne w sprawie. Nie dotyczą one jednak orientacji seksualnej osób, czy ich przynależności do danej grupy. To nie jest w naszym zainteresowaniu" - powiedział Sokołowski.
Rankiem 20 października 2005 r. - tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich - Warszawę obiegła wiadomość o 13 ładunkach wybuchowych podłożonych w 11 miejscach miasta. Ruch w znacznej części stolicy został na kilka godzin sparaliżowany. W wielu miejscach, m.in. na przystankach autobusowych na pl. Bankowym, w okolicy Stadionu Dziesięciolecia, na rondzie de Gaulle'a, pojawili się policyjni pirotechnicy z psami, strażnicy miejscy, funkcjonariusze Straży Pożarnej. W mieście uruchomiono zarządzanie kryzysowe.
Po zbadaniu paczek okazało się, że są to atrapy bomb. Policja informowała o ich profesjonalnym przygotowaniu. Wszystkie były ponumerowane, zawierały mechanizmy bardzo podobne do tych, które stosuje się w prawdziwych ładunkach: druty, proszek, którego zapach miał zmylić psy tropiące, a który okazał się saletrą. Według policji i specjalistów MSWiA, stopień przygotowania akcji i jej skoordynowania odróżniał to wydarzenie od innych fałszywych alarmów i świadczył o tym, że mogły być groźne.
Podłożenie atrap było poprzedzone wysłaniem e-maila z pogróżkami pod adresem ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego. E- mail był podpisany przez nieznane organizacje Gay Power i Silny Pedał.
W ub. roku w listopadzie zatrzymano 33-letniego Romana W. - kierownika jednego z gejowskich klubów, któremu przedstawiono zarzut usiłowania sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego. Mężczyzna nie przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia. Prokuratura zastosowała wobec niego dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju i postanowiła odebrać mu paszport, nie zdecydowała się jednak na wniosek o jego aresztowanie.
pap, ss