Krystyna Romanowska: Co się musi stać, żeby dziecko w Polsce trafiło do szpitala psychiatrycznego?
Dr Agnieszka Dąbrowska: Bywa, że szpital psychiatryczny czy izba przyjęć to pierwszy kontakt dziecka z jakąkolwiek formą pomocy psychologiczno-psychiatrycznej. Najczęściej dzieje się tak po próbie samobójczej albo po masywnym samookaleczeniu. Inna droga do szpitala, to skierowanie od specjalisty, pod którego opieką jest dziecko – najczęściej będzie to spowodowane nasileniem myśli i tendencji samobójczych.
Dzieci trafiają także do szpitala, bo… chcą być w szpitalu. Uciekają od trudności życiowych, ale obserwuje się także zjawisko, że identyfikacja osoby z zaburzeniami/osoby chorej staje się dominującą identyfikacją wśród nastolatków. Dzieci budują wokół tego relacje z rówieśnikami również identyfikującymi się jako osoby zaburzone. Niezależnie od tego, czy rzeczywiście chorują czy nie.
Bo nie zawsze cierpią z powodu zaburzenia, cierpią z powodu np. sytuacji w domu. W szpitalu znajdują rówieśników, z którymi się czują dobrze i bezpiecznie.
To, co pani mówi, przeraża.
Ja też jestem przerażona. Z perspektywy lekarza i obserwatora tego, co się dzieje z młodzieżą uważam, że to akt absolutnej desperacji. To, że właśnie w szpitalu dziecko szuka identyfikacji oznacza, że nikt i nic w „zdrowym” świecie, który oferuje bardzo dużo, nie jest w stanie pomóc młodemu człowiekowi w zbudowaniu jego tożsamości.
Może zrobić to tylko choroba psychiczna czy zaburzenie – i wtórne korzyści z tego.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.