Impreza odbyła się w sobotę, 24 września, w Chodaczowie na Podkarpaciu. „Fakt” relacjonuje, że około godz. 20 wsią wstrząsnął „potężny wybuch”. – Mnie on wcale nie zdziwił. Sąsiad, odkąd nabył armatę, od czasu do czasu z niej strzelał. Ostatni raz chyba na Wielkanoc – relacjonował jeden z mieszkańców. Po chwili jednak przed posesją pojawiły się kartki na sygnale.
– Wynosili na noszach rannych. Poszkodowany młody chłopak zupełnie nie reagował. Nie widziałam krwi, ale chyba stracił przytomność – powiedziała kolejna z mieszkanek.
Jak czytamy dalej, na imprezie z okazji osiemnastych urodzin bawiło się około 30 osób. W pewnym momencie goście wyszli do ogrodu, gdzie ojciec solenizantki przygotował niespodziankę, którą miała być salwa z samobieżnej armaty. – Ponoć początkowo miała strzelać jego, córka, ale bardzo się bała i zrezygnowała – opowiadał mieszkaniec. Ostatecznie salwę oddał ojciec. Armata nie wytrzymała jednak wystrzału, a odłamki z rozerwanej lufy poraniły uczestników imprezy.
Ojciec usłyszał zarzuty. Dwóch nastolatków w ciężkim stanie
Prokuratura Rejonowa w Leżajsku poinformowała, że trzy osoby zostały ranne. Dwóch mężczyzn, w wieku 17 i 19 lat, jest w stanie ciężkim. 17-letnia dziewczyna doznała lekkich obrażeń i została już wypisana do domu. Śledczy postawili Zbigniewowi M. zarzuty „nieumyślnego sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób” oraz „spowodowania ciężkich obrażeń ciała dwóch mężczyzn”. — Podejrzany przyznał się zarzucanego mu czynu i złożył obszerne wyjaśnienia, w których opisał przebieg wydarzeń — podała prokuratura.
Wobec Zbigniewa M. zastosowano dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju oraz poręczenie majątkowe.
Czytaj też:
Tragedia na autostradzie A4. Nie żyje strażak, który brał udział w akcji