Eliza Olczyk, Wprost: PiS chce zmienić sposób liczenia głosów, podobno w trosce przed fałszerstwami. Pomysł jest taki: przewodniczący będzie pokazywał każdy oddany głos całej komisji, cała komisja zapisze sobie, na kogo ten głos jest oddany i czy jest ważny, czy nieważny. Opozycja krzyczy, że to PiS chce sfałszować wynik przyszłorocznych wyborów. O co chodzi z tym nowym pomysłem na liczenie głosów?
Prof. Jarosław Flis: To błaha sprawa, której obie strony używają do mobilizowania swojego twardego elektoratu, pokazując z jakim przebiegłym i okrutnym przeciwnikiem mają do czynienia. Wszystkie te oskarżenia są bezpodstawne.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński przypomniał wybory samorządowe z 2014 roku kiedy padło wyjątkowo dużo głosów nieważnych. Wtedy PiS sugerowało możliwe fałszerstwo podczas liczenia głosów.
Rzeczywiście padały takie zarzuty – nie od razu było oczywiste, że to efekt nieszczęsnej „książeczki”, bo taką formę miały karty do głosowania w tamtych wyborach. Dlatego do następnych wyborów samorządowych wszystkie strony sceny politycznej zorganizowały swoich obserwatorów, którzy z poświęceniem spędzili całą niedzielę i noc z niedzieli na poniedziałek, na oglądaniu tego co się dzieje w komisjach wyborczych. I nikt żadnych masowych oszustw nie wykrył. Okazało się, że zdarzają się niedociągnięcia, że dwie komisje, które wprowadzono, żeby zapobiec tym domniemanym fałszerstwom to głupi pomysł. I tyle.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.