Polskę na unijnym szczycie w Brukseli reprezentuje prezydent Lech Kaczyński. Przywódcy UE mają przyjąć mandat na otwarcie negocjacji nowego, uproszczonego traktatu, który zastąpi odrzuconą przez Francuzów i Holendrów eurokonstytucję.
Przed szczytem Polska opowiadała się za tym, by zaproponowaną w Traktacie Konstytucyjnym zasadę "podwójnej większości" zamienić na tzw. pierwiastkowy system ważenia głosów w Radzie UE. Podczas szczytu pojawiła się nowa polska propozycja dotycząca opóźnienia obowiązywania nowych zasad podejmowania decyzji w Radzie UE do 2020 roku, czyli 11 lat po planowanym wejściu w życie nowego traktatu.
Niemcom, którzy przewodniczą obecnie pracom UE i są gospodarzem brukselskiego szczytu zależy na tym, by zakończył się on przyjęciem mandatu na Konferencję Międzyrządową.
Na piątkowej konferencji prasowej premier podkreślił, że mimo iż "się nam to wmawia" - Polska nie prowadzi w sprawie traktatu "żadnej rozgrywki z Niemcami". Zaznaczył, że jest w stałym kontakcie z polską delegacją w Brukseli.
"Propozycje, które są w tej chwili przedmiotem bardzo trudnych rokowań w Brukseli (...) to propozycje, które są dla Niemiec korzystne, ale są korzystne także dla Polski" - zapewnił premier.
Jak powiedział, "były takie propozycje, które sprowadzały się do tego, by osłabić propozycję Niemiec". "Myśmy te propozycje odrzucili" - podkreślił J.Kaczyński.
"Prowadzimy walkę o to, by UE nie doznała szoku, bo (w Traktacie Konstytucyjnym) przyjęto rozwiązanie rewolucyjne. Unia dotąd rozwijała się drogą ewolucyjną, to co uczyniono w Konwencie (który opracował projekt Traktatu Konstytucyjnego) i to co się teraz próbuje uczynić - to rewolucja, szereg daleko idących zmian na raz" - ocenił premier.
"My domagamy się pewnej moderacji tej rewolucji w interesie Europy, także w interesie Polski" - podkreślił premier. "(Rewolucja) to ogromne ryzyko i nie należy tego ryzyka podejmować, należy troszeczkę złagodzić to wszystko" - przekonywał.
Jak powiedział, "mogą być różne sposoby tej moderacji, jeśli nie ma zgody na pierwiastek, możemy rozmawiać o innych wyjściach, ale pewna moderacja musi nastąpić" - uważa premier.
J.Kaczyński podkreślił, że "pewne propozycje idące w tym kierunku są przedmiotem rozmów, niektóre z nich zostały przyjęte - Niemcy się na nie zgodziły".
"Zdaje się, że w tej chwili problem polsko-niemiecki jest stosunkowo niewielki, są raczej problemy z innymi krajami" - powiedział premier.
J.Kaczyński był także pytany na konferencji o swoją wtorkową wypowiedź w radiowych "Sygnałach Dnia", w której powiedział: "Domagamy się tylko tego, by nam oddano to, co nam zabrano. Gdyby Polska nie przeżyła lat 1939-1945, byłaby dzisiaj, jeśli odwołać się do kryterium demograficznego, państwem 66-milionowym". Te słowa szefa polskiego rządu wywołała kontrowersje w kuluarach brukselskiego szczytu.
"To jest po prostu prawda. Nie chodzi o żadne rozliczenia z Niemcami, a o uświadomienie pewnej sytuacji moralnej, w której w dalszym ciągu jesteśmy" - powiedział premier.
ab, pap