W latach 80. został rzecznikiem rządu, a z cotygodniowych konferencji uczynił show, drwiąc ze społeczeństwa. Ludzie oglądali go choćby po to, aby się pozłościć. Urban drwił z lęku i biedy (sławetne „rząd sam się wyżywi"), co pasuje do jego późniejszych lewicowych inklinacji jak kastet do nosa.
Nieoczekiwanie, z początkiem lat 90. skapitalizował swoją popularność, napisał bestsellerową książkę „Alfabet Urbana" i założył „Nie" – wulgarną, choć błyskotliwą gazetę satyryczną. Zwalczał kult Wojtyły, upominał się o prawa osób LGBT, kiedy nikogo jeszcze nie obchodziły. Zarobił na tym miliony i utrzymał swój status gwiazdy, z lubością drukując obelgi, jakie przysyłali mu czytelnicy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.