Straż Graniczna w mediach społecznościowych opisała historię 27-letniej Syryjki. Mundurowi poinformowali, że w środę 12 października kobieta została odnaleziona przy granicy z Białorusią. „Cudzoziemkę samą w lesie pozostawili aktywiści, z którymi skontaktowali się przemytnicy. Kobieta nie była w stanie iść, pozostała część grupy imigrantów odeszła z przemytnikami” – czytamy.
„Syryjka nie była w stanie iść, pozostawiono ją samą w lesie”
Jak relacjonują dalej, Syryjka przyleciała do Moskwy, a następnie przywieziono ją samochodem do Mińska. Z ustaleń polskich mundurowych wynika, że 27-latka przekroczyła polsko-białoruską granicę w grupie osób, którą prowadziło dwóch „przewodników”. To właśnie oni mieli zadzwonić po „aktywistów”. W nocy do grupy dołączyły dwie osoby: kobieta i mężczyzna.
„Grupa imigrantów poszła dalej, Syryjka nie była w stanie iść, pozostawiono ją samą w lesie. Przerażona skontaktowała się z mężem, podając swoją lokalizację. Mężczyzna – legalnie mieszkający w Niemczech – poprosił funkcjonariuszy SG o pomoc. Kobietę odnaleziono i zabrano do szpitala” – podała SG.
„Po raz kolejny potwierdziło się, że aktywiści są w kontakcie nie tylko z cudzoziemcami po stronie białoruskiej, ale również z organizatorami nielegalnego przekraczania granicy. Po raz kolejny nie poinformowali służb i pozostawili cudzoziemców w lesie, narażając ich życie i zdrowie” – czytamy dalej. Jak przekazała Straż Graniczna, Syryjka jest bezpieczna, spotkała się z mężem i złożyła wniosek o ochronę międzynarodową.
Czytaj też:
Rosjanie chcą odbudować Mariupol. Rozpisali plan do 2035 rokuCzytaj też:
Nowa aktywność na białoruskiej granicy. Ukrainiec przyjechał busem po grupę obywateli Afganistanu