W nocy z niedzieli na poniedziałek służby zostały wezwane do kobiety, która wpadła do studni w Stanowicach na Dolnym Śląsku. 53-latka przeżyła upadek z wysokości około 3 metrów, jednak utknęła w studni z wodą do pasa. Gdy strażacy próbowali wyciągnąć kobietę, okazało się, że jej noga była zaklinowana. Ratownicy sprawdzili detektorami, czy w studni nie ma gazów niebezpiecznych, po czym jeden z nich zszedł na dno.
53-latkę zabezpieczono linką ratowniczą, jednak strażacy wciąż nie mogli wyciągnąć jej na powierzchnię. Wtedy podjęto decyzję o wypompowaniu wody, a oczom strażaków ukazał się makabryczny widok. Okazało się, że na dnie studni znajdowały się zwłoki mężczyzny. Początkowo nie było wiadomo, w jaki sposób kobieta i zmarły mężczyzna znaleźli się w studni. Pojawiły się też medialne doniesienia, że ręka zmarłego była zaciśnięta na nodze kobiety, czemu jednak zaprzeczyli strażacy.
Tak doszło do tragedii w Stanowicach. „Oboje byli pijani”
We wtorek prokurator Anna Placzek-Grzelak, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, poinformowała o wstępnych ustaleniach dotyczących zdarzenia. Jak zaznacza RMF FM, najprawdopodobniej był to nieszczęśliwy wypadek. – Znajomi, kobieta i mężczyzna, weszli na płytę przykrywającą studnię, co spowodowało, że załamała się. Wraz ze zniszczoną płytą wpadli do studni. Mężczyzna znalazł się pod płytą, a noga kobiety uwięzła w jej gruzach – powiedziała Placzek-Grzelak.
Z ustaleń prokuratury wynika również, że kobieta i mężczyzna, który zginął, brali udział w tym samym spotkaniu towarzyskim. „Oboje byli pijani. Ciało 64-latka będzie poddane sekcji zwłok” – informuje RMF FM.
Czytaj też:
Zderzenie pociągu z autobusem. Nagranie mrozi krew w żyłachCzytaj też:
Dramatyczny finał wesela w Radomiu. Są najnowsze doniesienia prokuratury