Leszek Piotrowski, wiceminister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, ostatnio jest pełnomocnikiem rodziny zmarłej w tragicznych okolicznościach Barbary Blidy, był też pełnomocnikiem oskarżycieli posiłkowych w zakończonym niedawno procesie w sprawie pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy".
"Dlaczego zostałem pobity i kto to zrobił, nie chcę w ogóle spekulować, bo przeciwników procesowych mam w wielu sprawach, a nie mam żadnego punktu zaczepienia" - powiedział we wtorek dziennikarzom w szpitalu w Sosnowcu.
Do zdarzenia doszło w czwartek wieczorem w rejonie ulicy Kościuszki w Katowicach. Piotrowski wyszedł ok. godz. 18 ze swojej kancelarii, żeby kupić koszulę. Jak mówi, koszuli nie kupił, wszedł do baru, w którym już kiedyś był, wypił tam jedno piwo, po czym ruszył z powrotem do kancelarii.
"Poczułem nagle uderzenie z buta, potworny ból, przestałem to pamiętać. Potem walczyłem o złapanie równowagi, padał rzęsisty deszcz, a ja usiłuję wstać i znowu się przewracam, ale jakimś cudem dotarłem do kancelarii. Tak naprawdę ocknąłem się rano" - mówił mec. Piotrowski. Pamięta jedynie, że sprawców było prawdopodobnie trzech i dodaje, że nic mu nie ukradli, a miał przy sobie portfel z niewielką sumą pieniędzy.
W piątek rano wezwał lekarza i miał jechać do szpitala. Wtedy jednak rozdzwoniły się telefony z prośbami, żeby koniecznie był na sesji Sejmiku Województwa Śląskiego, w którym zasiada jako radny. Podczas piątkowej sesji sejmiku miał być głosowany wniosek o odwołanie marszałka województwa.
Leszek Piotrowski wziął więc udział w sesji i głosowaniach, a potem kazał się zawieźć do domu. Czuł się jednak na tyle źle, że w sobotę żona zawiozła go do szpitala. Nie chce ujawniać, co mu dolega, i podkreśla, że badania jeszcze trwają.
Jak mówił, o zajściu nie informował bezpośrednio policji. Powiadomił o nim natomiast Prokuraturę Okręgową w Łodzi, która wyjaśnia okoliczności śmierci Barbary Blidy. We wtorek Piotrowski, jako pełnomocnik rodziny zmarłej posłanki, miał uczestniczyć w Łodzi w czynnościach w tej sprawie. "Przesłałem usprawiedliwienie nieobecności z obdukcją lekarską. To ma charakter zawiadomienia o przestępstwie, nie musiałem zawiadamiać policji" - mówił.
Jak zaznaczył, coś takiego zdarzyło mu się po raz pierwszy. Sam słyszał o jednym przypadku pobicia adwokata, miało to związek z prowadzoną przez niego sprawą. "Teraz interesuje mnie jednak to, żebym wyszedł stąd jak najszybciej i mógł wrócić do pracy. Nie łączę tego z żadną konkretną sprawą, bo nie mam żadnych przesłanek do takiego łączenia" - powtórzył.
ab, pap