Spot PiS porównuje zarobki lekarza i nauczycielki, które zostały przedstawione we wcześniejszej reklamówce PO, z zarobkami Donalda Tuska z 2005 roku.
Na ekranie widnieje kwota 23 tys. zł z dopiskiem, że pochodzi ona z oświadczenia majątkowego szefa PO z 28 kwietnia 2006 roku. Wizerunkowi Tuska towarzyszą słowa lektora: "Faktami, obrazem, słowami - można manipulować". Reklamówka kończy się zaś hasłem "Kampania PiS przeciw obłudzie".
W swoim spocie Platforma zestawiła z kolei zarobki ludzi PiS - prezesa zarządu Stoczni Gdańskiej Andrzeja Jaworskiego (31 tys. zł) i prezesa zarządu KGHM Krzysztofa Skóry (55 tys. zł) z zarobkami: lekarza po 13 latach pracy, zarabiającego 1840 zł i nauczycielki z 28-letnim stażem i 1618 zł pensji.
Zza kadru, na tle zdjęć m.in. z powołania do rządu Andrzeja Leppera słychać: "PiS obiecywał solidarne państwo i opiekę nad słabszymi, a zadbał tylko o własny interes". Na ekranie pojawia się czerwony napis "Oszukali". Spot Platformy od tygodnia pojawia się w telewizji, radiu i internecie.
Poseł Platformy Sławomir Nowak twierdzi, że PiS zmanipulowało swój spot celowo pokazując zarobki Tuska z 2005 roku, bo były one znacząco wyższe od obecnych.
"Do nazwy Prawo i Sprawiedliwość należałoby dodać myślnik, a po myślniku napisać - +mega-manipulacja+. Wyciągnęli oświadczenie majątkowe Tuska z 2005 roku, kiedy był jeszcze wicemarszałkiem Sejmu, czyli zarabiał lepiej niż zwykły poseł. Dodatkowo w tym właśnie roku Tusk miał dodatkowe dochody z tytułu praw autorskich - napisał książkę, wydawał album +Był sobie Gdańsk+, z tego powodu miał dodatkowe dochody" - tłumaczył Nowak.
"Oni to wszystko wrzucili do jednego worka i podzielili na dwanaście miesięcy. To przecież mega-manipulacja" - mówił Nowak.
Dodał, że spodziewał się "bardziej finezyjnej odpowiedzi". "Ta ma finezję cepa" - stwierdził. Do momentu nadania tej depeszy PAP nie udało się skontaktować z Tuskiem.
Z kolei poseł PiS Jacek Kurski uznał, że "spocik Platformy jest po prostu siermiężny i słabiuteńki". "Nie lubię źle mówić o naszych przyjaciołach z PO, ale pewna nieuczciwość tej reklamy polega na tym, że po pierwsze zderza dochody menadżerów z dochodami budżetówki, a to jest zawsze lipa (...) a po drugie spot Platformy posługuje się kłamliwymi danymi" - powiedział Kurski dziennikarzom, który - choć nie jest autorem spotu - był jednym z twórców kampanii wyborczej PiS.
Jak dodał, lekarz z reklamówki PO zarabia w rzeczywistości w sumie ponad 4 tys. (pracując w kilku miejscach - PAP).
"I Platforma i my stosujemy przejaskrawione środki wyrazu, natomiast PO jednak dopuszcza się w tym sensie kłamstwa, że słuchacz, który zobaczy lekarza, który zarabia 1800 zł myśli, że on tyle zarabia. Więc to PO wprowadza w błąd, bo mogła napisać, że zarabia 4600 na kilku etatach" - mówił Kurski.
Poseł PiS stwierdził, że "z wielkim niesmakiem obserwuje tę rywalizację". "Ale kto pierwszy zaczął?" - pytał. Według Kurskiego, PiS tylko "dopasowuje narzędzia do sytuacji".
"I tak jesteśmy niezwykle wyrozumiali i mili, bo porównujemy dochody lekarza i nauczycielki ze spotu Platformy z Donaldem Tuskiem, który zarabia 23 tys., a nie z dochodami Hanny Gronkiewicz-Waltz, czy Jana Krzysztofa Bieleckiego - byłego guru i lidera Kongresu Liberalno-Demokratcznego, który zarabia jako prezes PKO SA - w tajemniczych okolicznościach sprywatyzowanym banku państwowym - 350 tys. zł miesięcznie" - stwierdził Kurski.
Rzecznik PiS i jeden z autorów spotu Adam Bielan powiedział PAP, że zostanie on wyemitowany w piątek. Według niego, spot ma się ukazać w TVN24 oraz TVP.
Z emisją swojego spotu w TVP problemy miała Platforma. TVP uznała bowiem za konieczne przeprowadzenie ekspertyzy prawnej niezbędnej ze względu na wątpliwości co do treści i formy przekazu i - choć emisji nie odmówiła - to wstrzymała ją do momentu otrzymania ekspertyzy. PO oskarżyła wówczas TVP o cenzurę polityczną.
Nowak powiedział w czwartek PAP, że zgodnie z planem kampanii spoty PO miały się ukazywać w TVP od ubiegłego wtorku.
Jak mówił, TVP przesłała Platformie pismo, w którym sformułowała wątpliwości co do treści spotu, i nie informując o dalszych jego losach "trzymała w areszcie na Woronicza". Spoty Platformy emitowały w tym czasie TVN24 i Polsat.
Dlatego - wyjaśnił Nowak - w ostatni poniedziałek dom mediowy, który na zlecenie PO kieruje kampanią wysłał pismo do TVP, że zatrzymuje emisję spotu ze względu na zakończenie tej części kampanii. "W innych stacjach emisja już się zakończyła. Ile mieliśmy czekać?" - mówił Nowak.
Nowak nie ma wątpliwości, że TVP "wstrzymała" spot Platformy, aby PiS miał czas na przygotowanie swojej odpowiedzi. "Jeśli dzisiaj TVP puści spot PiS to potwierdzi tezę, że są politycznym narzędziem w rękach PiS-owskich polityków" - mówił w rozmowie z PAP. Bielan uważa jednak, że PO mogła wyemitować swoją reklamówkę w telewizji publicznej, tylko ją wycofała.
Rzeczniczka TVP Aneta Wrona powiedziała PAP, że jak dotąd TVP nie dostała zlecenia na emisję spotu PiS. Zaznaczyła, że jeśli spot wzbudzi jakiekolwiek wątpliwości, zostanie poddany ekspertyzom prawnym, analogicznie jak spot Platformy.
Poinformowała też, że prezes TVP Andrzej Urbański podjął w piątek wieczorem po zapoznaniu się z ekspertyzami prawnymi, decyzję o wyemitowaniu spotów Platformy. Ze względu na późne godziny wieczorne nie można było już uruchomić odpowiednich procedur, a w poniedziałek Platforma wycofała się z emisji.
Nowak twierdzi też, że głos pod reklamówkę PiS podkłada prowadzący program Misja Specjalna w TVP1. Jak zastrzegł, ciągle trwa sprawdzanie, czy to rzeczywiście głos dziennikarza TVP, jednak PO jest tego pewna "na 99 proc." Według niego, to kolejny dowód na stronniczość TVP. Rzeczniczka TVP na razie nie umiała się odnieść do tego zarzutu.
W wydanym w czwartek po południu oświadczeniu Platforma podkreśla, że PiS bezprawnie - bo bez zgody zainteresowanych - użył w swoim spocie wizerunku lekarza (Michała Mularczyka) i nauczycielki (Ludmiły Jakubowskiej) ze spotu Platformy.
"Wizerunek ww.osób zostanie wykorzystany przez Prawo i Sprawiedliwość bezprawnie i z rażącym naruszeniem praw osobistych i autorskich przysługujących tym osobom" - napisał Nowak w oświadczeniu Platformy.
Zarówno Mularczyk jak i Jakubowska w swoich oświadczeniach zaświadczają, że do dzisiaj nikt poza Platformą nie zwracał się do nich w tej sprawie. W obu oświadczeniach przywołano przepis ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, na mocy którego rozpowszechnianie wizerunku osoby prywatnej wymaga zgody osoby na nim przedstawionej.
ab, pap