Codziennie pokonywała 12 km pieszo. Historia nauczycielki z Sieradza ma happy end

Codziennie pokonywała 12 km pieszo. Historia nauczycielki z Sieradza ma happy end

Szkoła, zdjęcie ilustracyjne
Szkoła, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Unsplash / Celia Ortega
Pani Zuzanna musiała codziennie pokonywać 12 km pieszo, żeby dotrzeć do swoich uczniów. Jej historię nagłośniły media, a teraz można mówić o happy endzie.

Zuzanna Kuran od 2004 roku pracuje z dziećmi z niepełnosprawnością w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Sieradzu. Do tej placówki przez 12 lat uczęszczała także córka nauczycielki. Jak podaje Onet, na początku bieżącego roku szkolnego pani Zuzanna została oddelegowana do prowadzenia zajęć indywidualnych rewalidacyjno-wychowawczych w miejscowościach Włocin Kolonia i Polesie. Zajęcia odbywają się w domach uczniów. Problem w tym, że miejscowości, do których w krótkim odstępie czasu musi dotrzeć nauczycielka, są od siebie oddalone o kilka kilometrów i nie kursują między nimi autobusy.

Koniec tułaczki nauczycielki z Sieradza. „Nie pada mi na głowę, nie marznę”

Pani Zuzanna ma samochód, ale nie mogła go wykorzystywać do dojazdów do pracy. Codziennie odwozi nim swoją niepełnosprawną córkę do mamy, a auto zostawia, żeby umożliwić zawożenie Kai na zajęcia rehabilitacyjne. Nauczycielka była zatem zmuszona do codziennego pokonywania 12 km pieszo, aby dotrzeć do uczniów. W sprawie interweniowała Anna Kowalczyk, prezes Sieradzkiego Oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. — Jej pomoc była w tym wszystkim nieoceniona. To dzięki wsparciu Ani i innych koleżanek wiedziałam, że nie jestem w tej walce sama — powiedziała w rozmowie z Onetem pani Zuzanna.

Sprawę nauczycielki nagłośniły media. W październiku pani Zuzanna została skierowana na badania, które są niezbędne dla osób poruszających się służbowo samochodem. Została również wezwana do szkoły na rozmowę. Jak się wkrótce okazało, ośrodek przydzielił pani Zuzannie samochód służbowy – fiata seicento z 2001 roku. Kilka dni temu, 25 października, przekazano jej kluczyki. Samochód przeszedł badania techniczne.

— Widać, że samochód ma 21 lat. Czasami drzwi same się otworzą, czasami muszę wchodzić od strony pasażera, ale nie mogę powiedzieć złego słowa. Nie pada mi na głowę, nie marznę, nie dźwigam toreb z materiałami. Mogę nawet wziąć ze sobą buty na przebranie. To olbrzymia zmiana — podkreśliła pani Zuzanna.

Czytaj też:
Uwaga! TVN: Chodził po mieście i mówił, że jest głodny. Udało się odnaleźć rodzinę chłopca
Czytaj też:
3-latek zaklinował się w studzience, na pomoc ruszyła policjantka. „Sama utknęła w otworze”

Źródło: Onet.pl