Pierwsza rozprawa przed poznańskim sądem odbyła się w poniedziałek, 7 listopada. Jednak sprawa ma swój początek w maju, gdy przy ul. Wierzbięcice w Poznaniu 45-letnia Anna H.-D. jechała rowerem po chodniku. Z naprzeciwka szła 16-letnia Maja Sobczak. – Przejechała między mną a płotem, choć chodnik był szeroki. Potrąciła mnie lekko w ramię. Zignorowałam to i poszłam dalej – opowiadała przed rozprawą „Gazecie Wyborczej” Maja. – Stałyśmy przed przejściem. Kobieta rzuciła rower, podbiegła do mnie i chwyciła za włosy. Zapytała, czy jestem normalna, a potem przewróciła mnie na chodnik – relacjonowała.
Następnie 45-latka miała wsiąść na rower i odjechać. Gdy Maja dotarła do szkoły, sekretarka powiadomiła o zdarzeniu jej matkę, matka pojechała z córką na policję, a następnego dnia rowerzystkę zatrzymano. „Prokuratura zarzuciła 45-latce spowodowanie lekkich obrażeń ciała (Maja miała zdartą skórę na czole i łokciu oraz sińce) i dołożyła paragraf mówiący o czynie chuligańskim” – informuje „Gazeta Wyborcza”. Rowerzystka nie przyznała się do winy, jednak sąd uznał, że okoliczności są bezsporne, więc w trybie nakazowym wymierzył jej kilkaset złotych grzywny.
Oskarżona twierdzi, że 16-latka chciała ją zabić
Tyle że rowerzystka wniosła sprzeciw, dlatego rozpoczął się proces. „Kobieta nie przeprosiła i nie okazała skruchy. Złożyła za to obszerne wyjaśnienia, w których oskarżyła niedowidzącą nastolatkę o napaść i próbę zabójstwa. Maja była w szoku” – relacjonuje dalej gazeta. Oskarżona 45-latka tłumaczyła, że jechała chodnikiem, bo „kostka brukowa na ulicy była śliska od deszczu”, a niedowidząca i niedosłysząca Maja „nagle zmieniła tor chodu” i popchnęła ją na ogrodzenie.
– Zrobiła to specjalnie – przekonywała sąd rowerzystka. – Poczułam ogromny nacisk na moje ramię. Straciłam równowagę i wbiłam się z impetem w metalowe pręty zakończone szpikulcami. Straciłam przytomność, nie wiem, na jak długo. To był atak na moje życie. Ta osoba próbowała mnie zabić – twierdziła.
„Dziwię się oskarżonej, bo można było zakończyć tę sprawę polubownie”
45-latka tłumaczyła, że „była w szoku i spieszyła się do pracy”, dlatego nie wezwała pogotowia na miejscu zdarzenia. Twierdziła też, że do dzisiaj odczuwa skutki wypadku, czyli zawroty głowy i padaczkę pourazową. Na pytanie mecenasa Mariusza Paplaczyka, pełnomocnika 16-letniej Mai, czy z takimi dolegliwościami powinna nadal mieć prawo jazdy, odparła, że „zawroty głowy są sporadyczne i w samochodzie czuje się dobrze”.
Jak relacjonuje „Gazeta Wyborcza”, rowerzystka składała wyjaśnienia tak długo, że sąd nie zdążył przesłuchać Mai Sobczak, która będzie musiała stawić się w grudniu na kolejnej rozprawie. 45-latka nie chciała jednak rozmawiać z dziennikarzami. – Dziwię się oskarżonej, bo można było zakończyć tę sprawę polubownie: przeprosinami i zadośćuczynieniem – powiedział dziennikarzom adwokat Paplaczyk.
Czytaj też:
Polska chce osądzić zabójcę z Oświęcimia. Wiadomo, co może stanąć na przeszkodzieCzytaj też:
Warszawska policjantka spowodowała wypadek. Była pijana