"Ale mam nadzieję, że takiej sytuacji nie będzie" - powiedział premier we wtorek w rozmowie z Radiem Rzeszów.
J. Kaczyński przypomniał, że "są dyrektywy dla wojewodów, które odnoszą się do takich sytuacji", które pozwolą zabezpieczyć opiekę nad pacjentami.
Mówiąc o rozmowach ze strajkującymi lekarzami i pielęgniarkami premier powtórzył, że rząd "proponuje rozwiązanie na przyszły rok".
"Przypominamy, że już w tym roku, w drugiej połowie roku, podwyżki w porównaniu z zeszłym rokiem - jeśli liczyć to, co doszło dzięki starciu klina (podatkowego) - to będzie już jakieś 33 - 34 proc. A w przyszłym roku dalsze starcie klina plus podwyżki z tych sum, o które wzbogaci się Narodowy Fundusz Zdrowia i razem wziąwszy będzie to tyle procent, że na pewno dojdzie do 50 w porównaniu z 2006 r." - wyliczał premier.
Według niego, "to naprawdę nie jest tak mało, jak na tak krótki czas". Szef rządu podkreślił, że "na więcej po prostu nas w tej chwili nie stać".
"Jeśli ten nacisk będzie trwał, to zwrócimy się do społeczeństwa w referendum, czy zgadza się na dodatkowe podatki w szczególności od ludzi najbogatszych, ale także - jeśli to będzie nie do uniknięcia - do funduszy innego rodzaju i wtedy jakaś suma zostanie zgromadzona też w przyszłym roku" - dodał J. Kaczyński.
Jego zdaniem, "w tym roku takich możliwości być nie może i panie i panowie świetnie o tym wiedzą".
"Obawiam się, że mamy do czynienia z taką suflerką polityczną. Tam ktoś podpowiada, co zrobić żeby awantura trwała. Obawiam się, że niestety tak to jest" - powiedział premier.
pap, ss