Przedstawiciele rosyjski władz odnieśli się do zdarzenia z polskiego Przewodowa. Rzecznik ministra obrony na łamach państwowej agencji RIA zapewniał, że ostrzał z 15 listopada wycelowany był nie bliżej niż 35 kilometrów od granicy naszego kraju. Dodawał, iż zdjęcia z miejsca zdarzenia sugerują, iż na polską ziemię spadł pocisk S-300, znajdujący się na wyposażeniu armii ukraińskiej.
Pieskow: Bezpodstawne oświadczenia i oskarżenia
Ostrzej o wybuchu w miejscowości Przewodów wypowiedział się rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. – Opublikowane zdjęcia ze wsi Przewodów są jednoznacznie identyfikowane przez specjalistów rosyjskiego przemysłu obronnego jako elementy przeciwlotniczego kierowanego pocisku rakietowego systemu obrony powietrznej S-300 ukraińskich Sił Powietrznych – powtórzył za resortem obrony.
– Wiele krajów wydało bezpodstawne oświadczenia w tej sprawie, oskarżając o atak Rosję – mówił dalej Pieskow. – Zobaczyliśmy histeryczną, rusofobiczną reakcję, która nie była oparta na prawdziwych dowodach – podkreślał. Rzecznik Kremla pochwalił w tym miejscu Amerykanów, których reakcję docenił jako znacznie bardziej powściągliwą. – Nigdy nie należy spieszyć się z ocenami, które mogą zaognić sytuację – podsumował.
Joe Biden wiedział, że rakieta nie była rosyjska
Prezydent Joe Biden przekazał partnerom z grupy G7 i NATO, że wybuch w Przewodowie wywołała ukraińska rakieta obrony powietrznej – podała agencja Reutera, powołując się na anonimowe źródło, blisko związane z Sojuszem Północnoatlantyckim. Jak podkreślają dziennikarze wspomnianego źródła, wybuch, w którym zginęły dwie osoby, wywołał globalny alarm, czy konflikt w Ukrainie rozleje się na sąsiednie kraje.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Czytaj też:
Obrona przeciwlotnicza nie zadziałała w Przewodowie? Jest oficjalny komunikatCzytaj też:
Prezydent Duda: Nie tyle była to eksplozja rakiety, co eksplozja paliwa