9-stronnicowy dokument, który w środę został przekazany mediom, zawiera zasady etyczne, jakimi powinni się kierować przekazujący informacje o tematyce lustracyjnej - m.in. dziennikarze, politycy, naukowcy, duchowni i prawnicy oraz odbiorcy tych informacji.
Nie ma w nim odniesień do konkretnych książek czy tekstów, które ukazały się w Polsce, w tym do książki ks. Tadeusza Isakowicza- Zaleskiego "Księża wobec bezpieki", choć dokument powstał, po tym jak metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz poprosił Komisję "Pamięć i Troska" o zapoznanie się z tą książką.
Dokument "Prawda i odpowiedzialność" ma być umieszczony na stronie internetowej archidiecezji krakowskiej. Kard. Dziwisz zaapelował w środę do wszystkich, a zwłaszcza do podejmujących problem współpracy ludzi Kościoła ze służbami bezpieczeństwa reżimu komunistycznego, aby w swoich działaniach "odpowiedzialnie uwzględnili te zasady".
Przewodniczący Komisji "Pamięć i Troska" bp Jan Szkodoń powiedział w środę wieczorem PAP, że dokument nie jest nakazem, ale przypomnieniem zasad moralnych. "Im ktoś bardziej czuje się związany z chrześcijaństwem, tym bardziej powinien te zasady wziąć pod uwagę, zwłaszcza gdyby chodziło o człowieka identyfikującego się z Kościołem katolickim" - mówił bp Szkodoń.
"Musi być odpowiednia proporcjonalna racja, aby ujawnić zło" - podkreślił przewodniczący Komisji odnosząc się do treści dokumentu. "Im zło jest większe, im może powodować większe zgorszenie, tym musi być większa racja, większe dobro, które by przemawiało za ujawnianiem tego zła" - dodał.
Zdaniem biskupa Szkodonia, gdyby ci, którzy piszą i mówią o lustracji, a także odbiorcy tych wiadomości zapoznali się z dokumentem komisji "byłoby więcej odpowiedzialności i mniej krzywdy". "Przy okazji lustracji wielu ludzi zostało skrzywdzonych, między innymi dlatego, że nie dość pamiętano o tych zasadach, które przypomnieliśmy" - uważa bp Szkodoń.
Komisja "Pamięć i Troska" podkreśliła w dokumencie, że podstawowym wymogiem w przekazie informacji jest prawdomówność. Nie oznacza ona jednak, że powinniśmy przekazywać prawdę nie licząc się z okolicznościami, które są ważne dla moralnej oceny czynów innych osób.
"Tylko wówczas praktykujemy prawdomówność, gdy mówimy prawdę tam, gdzie należy ją powiedzieć; wtedy, gdy należy ją ujawnić; oraz w sposób, w jaki powinniśmy to uczynić" - zaznaczono w dokumencie.
Napisano też, że prawdę o złych czynach innych można ujawnić: dla dobra tej osoby lub osób trzecich, a także ze względu na dobro wspólne.
Zdaniem członków komisji, potrzebna jest rzetelna ocena nie tylko samych czynów drugiej osoby, ale także motywów, miejsca i czasu ich popełnienia oraz rzeczywistych skutków, a zwłaszcza szkodliwości tych czynów dla innych ludzi. W dokumencie przypomniano, że czym innym jest współpraca podjęta dobrowolnie i świadomie, a czym innym działanie w niewiedzy lub pod wpływem szantażu.
Komisja zaznaczyła, że nie należny ujawniać niekorzystnych informacji o innych bez ważnego powodu ani wydawać "lekkomyślnych, bezpodstawnych sądów". "Nasze działania nie mogą ranić, niszczyć i poniżać bliźniego, ale powinny służyć jego poprawie i umocnieniu wiary" - napisano w dokumencie.
"Gdy zachodzi potrzeba wydania sądu o drugim, powinniśmy kierować się również miłosierdziem, które nie pozwala na potępienie nawet największego grzesznika, a zwłaszcza tego, który sam ujawni swoje postępowanie i postawą życiową oraz dobrymi uczynkami naprawi wyrządzone zło" - uważają członkowie Komisji.
Ich zdaniem wydawanie negatywnego sądu o czynie bliźniego jest moralnie uzasadnione jedynie wówczas, gdy zostają spełnione cztery niezbędne warunki: kompetencja oceniającego, dokładne zbadanie sprawy, bezstronność i konieczność oceny. Jak napisano w opracowaniu, przekazywanie prawdy powinno być podjęte "po uzyskaniu pewności, że skutki pozytywne przeważą nad negatywnymi".
"Chodzi o to, aby brutalnym ujawnieniem prawdy o danej osobie nie spowodować zła, jakim jest zniszczenie zaufania do innych osób, należących do tej samej grupy społecznej, lub wywoływanie i pogłębianie zgorszenia. Nieroztropne ujawnienie prawdy może w praktyce zrodzić więcej zła niż dobra" - głosi dokument.
Komisja przypomniała, że rozpowszechniając informacje trzeba pamiętać o przepisach prawnych, które chronią dobra osobiste innych i o tym, że zniesławienie bliźniego wymaga naprawy wyrządzonego zła. Gdy naruszenie dobrego imienia jest skutkiem oszczerstwa, trzeba kłamstwo odwołać. "W przypadku obmowy należy dokonać naprawy, np. przez podanie okoliczności łagodzących zło czynu bliźniego lub wskazując pozytywne cechy charakteru osoby obmówionej" - zalecono w dokumencie.
Zdaniem komisji, teczki założone przez funkcjonariuszy SB to "skażone źródła informacji", a odbiorców publikacji winno obowiązywać domniemanie niewinności każdego człowieka i krytyczne podejście do wiadomości, zwłaszcza do "wszelkich medialnych sensacji". W dokumencie napisano także, że trzeba postawić sobie pytania kto i w jakim celu publikuje takie wiadomości w tej chwili, dlaczego tak wcześnie i tak beztrosko umożliwiono dostęp do nich na tak wielką skalę, dlaczego te źródła nie zawsze konfrontuje się z innymi dostępnymi źródłami i dlaczego - praktycznie biorąc - nie daje się szans obrony ludziom oskarżonym i zniesławionym.
pap, ss