Sprawą bezdomnej, która mieszkała córką w lesie, zainteresował się radny z Sosnowca. Łukasz Litewka w obszernym wpisie na Facebooku opisał historię 24-latki i stwierdził, że „bardzo się pogubiła, jednak czytając jej wypowiedzi, widać, że bardzo kocha dziecko”. „Zobowiązała się współpracować z odpowiednimi instytucjami i spróbować podjąć pracę. Chce odzyskać córkę i wyjść na prostą” – tłumaczył samorządowiec dodając, że „ma nadzieję, że dzięki współpracy z urzędem miasta w Gdańsku, kobieta będzie mogła ubiegać się o lokum dla siebie i córki”.
Łukasz Litewka zaproponował także kobiecie pomoc. „Proszę, by się odezwała, gdy już otworzy drzwi i zobaczy gołe ściany. Wiemy jak trudne są początki, wiemy też jak silny jest team – deklaruję za wsparcie z drugiego końca Polski” – napisał radny.
Bezdomna kobieta mieszkała z córką w lesie
Oferta pomocy wywołała mieszane uczucia wśród internautów. Pod postem na Facebooku pojawiło się mnóstwo krytycznych komentarzy. „Kobieta piła, paliła z bezdomnymi, dziecko nie było ubrane, zaniedbane, jakie pogubienie? Trzeba było nie pić i pracować. Wcześniej szukać pomocy, bez przesady”; „żadna bieda nie usprawiedliwia takiego niechlujstwa, więc najpierw warto rozeznać się, co to za osoba, co robiła, a potem rzucać gromy na innych i użalać się, że dziecko ze śmietnika trafiło w normalne warunki i pod dobrą opiekę” – pisali komentatorzy.
Radny z Sosnowca nie zostawił krytycznych opinii bez odpowiedzi. „Troszkę mnie dziwicie: Różne są zrzutki, różne pomoce. Zbieraliśmy i na tych, co palą papierosy i na tych, co nigdy nie mieli fajki w ustach. Jeśli ktoś umie czytać ze zrozumieniem, to nikt tu nie deklaruje zrzutki na 100000 zł przekazane mamie i nara” – podkreślił. „Jeśli będzie lokum, a ona wykaże chęci do pracy, to z chęcią podrzucimy pralkę, lodówkę czy ciuchy dla dziecka i kilka innych rzeczy. Tak na start, niezależnie czy obok pralki będzie dym z papierosa” – dodawał.
24-latka mieszkała z córką w lesie. Usłyszała zarzuty
22 listopada media obiegła dramatyczna historia 24-latki z Gdańska. Kobieta mieszkała ze swoją 2-letnią córką w namiocie w lesie. Według doniesień, miała przebywać na koczowisku także wtedy, gdy termometry pokazały temperaturę poniżej 0 stopni Celsjusza. Przebywanie w tak ciężkich warunkach wywołało u dziewczynki ostrą infekcję. 24-letnia kobieta została zatrzymana przez policję a jej dziecko trafiło do szpitala.
Dzień później 24-latka została przesłuchana w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Oliwa. Śledczy przestawili jej zarzut narażenia córki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Za tego typu czyn kodeks karny przewiduje karę do 5 lat pozbawienia wolności.
Prokuratura składała także wniosek o tymczasowe aresztowanie. W uzasadnieniu podkreślono, że podejrzana nie ma stałego miejsca zamieszkania a poza tym istnieją możliwości matactwa. Ostatecznie został on rozpatrzony negatywnie. Sąd Rejonowy w Gdańsku zdecydował jedynie o zastosowaniu wobec niej dozoru policyjnego.
Sąd podjął decyzję ws. dziecka 24-latki z Gdańska
2-letnia dziewczynka trafiła do szpitala, gdzie jest poddawana leczeniu. O jej dalszych losach miał zadecydować sąd rodzinny. – Sędziowie działając w trybie zabezpieczenia, zdecydował o umieszczeniu dziecka w pieczy zastępczej wskazanej przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Gdańsku – przekazał sędzia Tomasz Adamski.
Rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku dodał, że z urzędu zostało także wszczęte postępowanie o pozbawienie lub ograniczenie władzy rodzicielskiej nad małoletnią. Decyzja sądu oznacza, że po opuszczeniu placówki dziecko trafi do rodziny zastępczej lub pogotowia rodzinnego.
Czytaj też:
Bezdomna kobieta mieszkała z córką w lesie. Sąd podjął ważne decyzjeCzytaj też:
Rzecznik Praw Dziecka reaguje ws. bezdomnej, która mieszkała z 2-latką w namiocie. „Sprawa wymaga szczegółowego wyjaśnienia”