Wrócił do mieszkania miesiąc po tym, jak go pochowano. Sąsiedzi patrzyli na niego jak na ducha

Wrócił do mieszkania miesiąc po tym, jak go pochowano. Sąsiedzi patrzyli na niego jak na ducha

Znicze na cmentarzu, zdjęcie ilustracyjne
Znicze na cmentarzu, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Flickr / Lukas Plewnia
Według służb zwłoki, które znaleziono w jednym z warszawskich mieszkań, należały do jego właściciela. Ku zdziwieniu wszystkich okazało się, że mężczyzna żyje i przebywał w więzieniu za niepłacenie alimentów.

Początek kuriozalnej sytuacji miał miejsce w kwietniu 2022 r. Wówczas w jednym z bloków na  Ursynowie znaleziono ciało mężczyzny znajdujące się w stanie zaawansowanego rozkładu. Wszyscy myśleli, że to zwłoki właściciela mieszkania – 60-letniego pana Jarosława. Na miejscu pojawiła się była żona mężczyzny. Stwierdziła, że jeden z policjantów powiedział jej, że „ciało zdążyło się rozłożyć i właściwie nie byłaby w stanie rozpoznać, kto zmarł”.

Kobieta w rozmowie z Gazetą Wyborczą dodaje, że „nikt jej nie kazał, a sama nie chciała oglądać zwłok”. Inaczej twierdzi policja, według której oględzin dokonano. – Osoba najbliższa dla denata zidentyfikowała ciało i potwierdziła jego tożsamość – podkreślił rzecznik mokotowskiej komendy. Pogrzeb odbył się miesiąc później.

Kuriozalna sytuacja w Warszawie. Wszyscy myśleli, że 60-latek zmarł. Wrócił miesiąc po „pogrzebie”

Pan Jarosław w mieszkaniu pojawił się jednak na początku czerwca i jak przyznał „wszyscy patrzyli na niego jak na ducha”. Sąsiedzi byli w szoku. Okazało się, że ciało nie należało do 60-latka. Pan Jarosław wrócił bowiem z więzienia, gdzie siedział przez 100 dni za niepłacenie alimentów. 60-latek tłumaczy, że klucze do mieszkania przekazał swojemu bezdomnemu koledze.

Pan Jarosław nie ma pewności, czy to jego kolega zmarł. Zaznaczył, że nikt go jednak nie widział od tej pory. 60-latek ironizował, że do kolegi był podobny „od d*** strony”. Na początku lipca wszczęto śledztwo, którego zadaniem było wyjaśnienie, kto zmarł w mieszkaniu. Zmarłego ustalono, a śledztwo umorzono pod koniec sierpnia.

Służby źle zidentyfikowały zmarłego mężczyznę. „Jesteśmy podobni od d*** strony”

Była żona 60-latka zastanawia się, jak to możliwe, że policja i prokuratura nie sprawdziły, że jej były mąż przebywa w areszcie. Pan Jarosław przyznaje, że nie jest mu do śmiechu. – Przeżyłem tragedię, bo zmarł mój przyjaciel. Pochowali go w grobie mojej rodziny i teraz muszę go przeprowadzić na cmentarz w Mrągowie. Da się to zrobić, ale na razie mnie na to nie stać – podsumowuje. Pod koniec października sąd unieważnił akt zgonu 60-latka.

Czytaj też:
Fatalna pomyłka w zakładzie pogrzebowym. Bliscy zmarłego zorientowali się w trakcie pogrzebu
Czytaj też:
Co z podwyżką zasiłku pogrzebowego? Poseł: Kwota 10 tys. zł nie byłaby zbyt wielka

Źródło: Gazeta Wyborcza