23 listopada Mariusz Błaszczak nieoczekiwanie zaproponował, by oferowane Polsce przez Niemcy zestawy Patriot trafiły jednak do Ukrainy. Polskie media pisały nieoficjalnie, że to pomysł Jarosława Kaczyńskiego, który nie konsultował go z prezydentem Andrzejem Dudą. Ambasador Niemiec w Polsce ocenił, że to decyzja trudna do zrozumienia.
Baterie Patriot trafią w końcu do Polski
Dzień później pomysł polskich władz skomentowała niemiecka minister obrony, dając do zrozumienia, że Berlin nie zamierza wysyłać ot tak Patriotów poza NATO. Andrzej Duda tłumaczył, że z wielu punktów widzenia byłoby dobrze gdyby baterie Patriot stały w pewnej odległości od polskiej granicy, bo wówczas chroniłyby terytorium Polski, naszych obywateli i część Ukrainy, ale jeśli Niemcy nie zgodzą się na wyjazd baterii na Ukrainę, to trzeba tę ochronę przyjąć u nas.
28 listopada Mateusz Morawiecki zadeklarował, że Polska rozważy wariant przyjęcia niemieckich zestawów Patriot, jeśli Niemcy nie przekażą ich Ukrainie. Sprawa znalazła swój finał 6 grudnia. „Po rozmowie z niemieckim ministerstwem obrony, z rozczarowaniem przyjąłem decyzję o odrzuceniu wsparcia Ukrainy. Rozmieszczenie Patriotów na zachodniej Ukrainie zwiększyłoby bezpieczeństwo Polaków i Ukraińców” – przekazał Mariusz Błaszczak.
Co z wyrzutniami z Niemiec? Błaszczak „rozczarowany”
Stanowi to zmianę nastawienia w stosunku do poprzedniego komunikatu z 21 listopada. Wówczas szef MON napisał, że „z satysfakcją przyjął propozycję niemieckiej minister obrony dot. rozmieszczenia w naszym kraju dodatkowych wyrzutni rakiet Patriot”. Szef MON wyjaśnił w poniedziałek, że w konsekwencji kolejnej tury rozmów strona polska przystępuje do roboczych ustaleń ws. umieszczenia wyrzutni Patriot w Polsce i wpięcia ich w nasz system dowodzenia.
Czytaj też:
Macron z Scholzem znów chcą handlować Ukrainą z Putinem. To zakrawa na współudziałCzytaj też:
Zaskakujące doniesienia ws. Patriotów dla Polski. „Podły faul” niemieckiej minister