W połowie lipca 2010 r. dowiedziała się o tym cała Polska. 19-letnia Iwona Wieczorek nie wróciła do domu z nocnej dyskoteki w sopockim Dream Club. Jej matka, nie znajdując na policji zainteresowania zaginięciem dziewczyny, poinformowała o swym niepokoju gdańską telewizję. Na ekranie Panoramy pokazało się zdjęcie ładnej blondynki o ciemnych oczach. Wybrzmiał komunikat: „Ktokolwiek wie…”
Nic nie dały poszukiwania (o których poniżej). 12 lat później w połowie grudnia br. media obiegła wiadomość, że nastąpił prawdziwy przełom w śledztwie, sprawa dziewczyny powraca, prokuratura ma twarde dane. Tak się wyraził w RMF FM wiceminister sprawiedliwości Michał Woś.
Policja przeszukała mieszkanie Pawła P., kolegi Iwony, który był z nią w klubie w noc jej zaginięcia. Podejrzanemu postawiono zarzuty mataczenia, zacierania śladów przestępstwa, a także podawania nieprawdziwych informacji. Paweł P. i jego partnerka mieli również dopuścić się przestępstwa narkotykowego.
Zostali zatrzymani i następnie wypuszczeni po wpłaceniu kaucji. 16 grudnia Prokuratura Krajowa opublikowała lakoniczny komunikat, że z uwagi na dobro prowadzonego postępowania, „na obecnym etapie nie udziela szczegółowych informacji dotyczących przedstawionych zarzutów oraz wykonywanych i planowanych czynności procesowych”.
Przeciwko używaniu przez wiceministra sprawiedliwości określenia „przełom” w sprawie Iwony Wieczorek stanowczo zaprotestował pełnomocnik Pawła P., adwokat Krzysztof Woliński. Twierdził, że zatrzymanie jego klienta dotyczy sprawy narkotykowej.
20 grudnia br. Polsat News poinformowała, że w 2010 roku P. bez pozwolenia wszedł do domu Iwony Wieczorek i usunął „nieokreślone” pliki z jej komputera.
Mec. Krzysztof Woliński, zareagował na to oświadczeniem, że Paweł P. nie przyznaje się do winy i nie jest podejrzany o to, co się stało dziewczyną. Obecnie ma prokuratorski zakaz rozmawiania z mediami.
P. udzielił wywiadu portalowi Onet.pl w październiku br. Żalił się, że policjanci dwukrotnie – w odstępie kilku miesięcy – przeszukiwali dom, w którym mieszka, a także posesję, sugerując, że są tam ukryte zwłoki dziewczyny. „Funkcjonariusze zachowywali się brutalnie, jeden z nich, gdy nie chciałem ich wpuścić po godz. 21 do mieszkania, bo tam spało moje małe dziecko, powiedział: „jak ci przyj***e, to wpadniesz do środka”. Zabrany został sprzęt elektroniczny: telefony komórkowe, kamerki, karty pamięci, nagrania oraz dokumenty i zdjęcia.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.