"Immunitetu sam się zrzeknę. To jest sprawa (...), którą założyła pani Krawczyk za to, że powiedziałem, że mogłaby stanąć na czele partii, nie chcę powtarzać, jakiej" - powiedział Lepper w TVN24.
Chodzi o wypowiedź Leppera na jednej z konferencji prasowych w lutym tego roku. Zapytany, czy Aneta Krawczyk może być w przyszłości radną Samoobrony, powiedział: "Niech ta pani idzie do partii zboczonych kobiet; ona jest zboczona do potęgi, niech taką partię założy i będzie sama w tej partii, bo myślę, że więcej takich kobiet w Polsce nie ma".
W związku z tymi słowami Aneta Krawczyk złożyła w warszawskim sądzie prywatny akt oskarżenia przeciwko Lepperowi, uznając, że wypowiedź ta ją obraża, zniesławia i godzi w jej dobre imię. Krawczyk domaga się od Leppera przeprosin i 20 tys. zł nawiązki na rzecz domu dziecka.
Przestępstwo zniesławienia opisane jest w kodeksie karnym, a zgodnie z konstytucją, poseł nie może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej bez zgody Sejmu, czyli bez zniesienia immunitetu.
Lepper bagatelizował także doniesienia najnowszego tygodnika "Wprost", że w materiałach dotyczących wniosku o uchylenie immunitetu byłemu posłowi Samoobrony Stanisławowi Łyżwińskiemu (w związku z seksaferą) znalazły się zeznania kobiety stawiające go w niekorzystnym świetle.
"Jakąś dziewczynę przywieziono do pokoju pana Leppera. Tam jest taka dwuznaczna sytuacja, z której wynika, że udało jej się uniknąć świadczenia usług seksualnych tylko dlatego, że strasznie histerycznie zareagowała, zaczęła się trząść i panom się to nie spodobało po prostu" - powiedział PAP redaktor naczelny tygodnika Stanisław Janecki.
"Jakiś cud się stał (...), na pięć czy cztery lata odebrało tej pani mowę. (...) W traumę wpadła i wystraszona była i zaniemówiła na cztery lata" - ironizował w niedzielę Lepper.
pap, ss