Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Kiedy do pana zadzwoniłam po raz pierwszy, powiedział pan, że Fajdek narozrabiał.
Marcin Możdżonek: Na pewno zamieszał. Niektórzy byli jego wypowiedzią skonsternowani, inni go popierali. W każdym razie zrodziła się dyskusja o tym, czy to plebiscyt na najlepszego, czy na najpopularniejszego sportowca?
Mówimy o plebiscycie „Przeglądu Sportowego” i oburzeniu Pawła Fajdka, który stwierdził, że zasługiwał na wyższą niż 9. lokatę, bo jego życie to katorżnicze treningi i walka o najważniejsze trofea. Wiem, że głosy w sprawie są podzielone, ale zależy mi na pańskiej ocenie sytuacji. Może dobrze, że się wkurzył?
Zdenerwował się i miał do tego prawo. Jest znakomitym sportowcem, pięciokrotnym mistrzem świata, idzie na rekord, po szóste mistrzostwo. Sam trzymam za niego kciuki bo wiem doskonale, ile to wszystko kosztuje zaangażowania. Przez 20 lat zawodowo uprawiałem siatkówkę, pamiętam, z czym to się wiąże.
Zresztą sam często przebywałem w Spale na zgrupowaniach, obok trenowali lekkoatleci i widziałem, ile wyrzeczeń, wysiłku, pracy i potu inwestowali w to, by wspiąć się na sam szczyt. Zwłaszcza, że nie mają takich super warunków, choćby finansowych, jak przedstawiciele innych dyscyplin, np. tych zespołowych, takich jak moja. Więc tym bardziej doceniam ich sukcesy.
Ale czy to zachowanie Fajdka było konieczne? Akurat w tym miejscu, w tym czasie?
Rozumiem rozgoryczenie, rozumiem, że chciał dać wyraz swojemu niezadowoleniu, zwrócić uwagę na problem, ale mam wątpliwości, czy moment był odpowiedni.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.