Napięcie między Donaldem Tuskiem a Szymonem Hołownią poważnie wzrosło w ubiegły weekend. Najpierw szef Platformy Obywatelskiej wezwał lidera Polski 2050 do jasnej deklaracji w sprawie wspólnej listy wyborczej. Na co ten odparł mu: „Kochany Donaldzie. Chcę Ci powiedzieć, że od naszej długiej serdecznej rozmowy minął już tydzień. I nic się nie zmieniło”. Te słowa rozwścieczyły zwolenników PO i wspólnej listy. Tomasz Lis nazwał partię Szymona Hołowni Kałownią 2023, oskarżając go o współdziałanie z PiS-em. Donaldowi Tuskowi musiało bardzo zależeć na wspólnej liście wyborczej opozycji, bo ze strony środowiska Polski2050 płynęły sygnały, że przed konwencją partii Tusk miał składać propozycje Hołowni.
– Mimo różnicy zdań ws. ustawy sądowej, Donald nagabuje Szymka na wspólny start. Obiecywał mu wicepremiera i kandydowanie na prezydenta w 2025 roku kosztem Rafała. Ale Szymek nie wyrywa się do tego wariantu. Nie wierzy Donaldowi – mówi nasz informator.
Swoją drogą głosowanie w sprawie noweli ustawy o Sądzie Najwyższym pokazało spore rozbieżności w opozycji. – Przede wszystkim okazało się, że opozycja nie potrafi współpracować, skoro w naszym klubie i w KO znalazły się osoby, które wbrew uzgodnieniom głosowały przeciwko tej noweli – mówi polityk lewicy. I dodaje, że wkrótce powinno dojść do wyjazdowego posiedzenia klubu Lewicy gdzie musi być omówiona ta sprawa. – Mam wrażenie, że niektórzy nasi koledzy nie rozumieją, że rządzenie to nie zabawa. Posłowie nie mogą głosować jak im się podoba i to trzeba im wytłumaczyć – mówi nasz rozmówca z lewicy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.