Kolejna odsłona afery respiratorowej. Są wyniki badań zmarłego handlarza bronią

Kolejna odsłona afery respiratorowej. Są wyniki badań zmarłego handlarza bronią

Afera respiratorowa
Afera respiratorowa Źródło: Newspix.pl / Rafal Klimkiewicz/EDYTOR.net
Afera respiratorowa nadal nie została do końca wyjaśniona. Okoliczności śmierci Andrzeja I., słynnego handlarza bronią, budziły sporo kontrowersji. „Rzeczpospolita” dotarła do wyników badań DNA, które zleciła prokuratura.

O Andrzeju I. stało się głośno na początku pandemii koronawirusa w Polsce. Biznesmen na zlecenie Ministerstwa Zdrowia miał dostarczyć respiratory. Ostatecznie z zamówionych 1200 urządzeń dotarło tylko 200, a resort stracił około 50 milionów złotych. Mimo niewywiązania się z umowy mężczyzna pod koniec 2020 r. bez przeszkód wyjechał z kraju. W połowie lipca pojawiła się informacja, że zmarł nagle w Tiranie.

Co wiadomo o handlarzu bronią?

Okoliczności jego śmierci budziły sporo kontrowersji. Chodziło m.in. o tajemnicze zniknięcie mężczyzny z bazy osób poszukiwanych. Na zlecenie prokuratury specjaliści z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie badali próbki pobrane ze zwłok Andrzeja I. Z komunikatu Prokuratury Krajowej, do którego dotarła Rzeczpospolita wynika, że po specjalistycznej analizie biegłych stwierdzono, że profil DNA wyizolowany z materiału biologicznego podczas sekcji zwłok biznesmena jest zgodny z profilem DNA jego matki.

Rzeczpospolita dodała, że materiałem biologicznym, który posłużył biegłym do badań, były wycinki z serca zmarłego. Pozostałe próbki m.in. z wątroby i mózgu nie nadawały się do analiz.

Afera respiratorowa – o co chodzi?

Zakup respiratorów przez Ministerstwo Zdrowia z wiosny 2020 roku, czyli z początku pandemii w Polsce, to sprawa, która co jakiś czas powraca. Rok temu ujawniono, że resort zdrowia kupił ponad tysiąc respiratorów, wydając 200 mln zł. Wszystko działo się jeszcze, gdy ministerstwem kierował , a za podpisanie kontraktu odpowiedzialny był Janusz Cieszyński, wówczas wiceminister zdrowia.

Afera wybuchła, gdy okazało się, że respiratory kupowano od firmy E&K, którą kierował m.in. handlarz bronią, a resort otrzymał jedynie 200 z 1241 zamówionych respiratorów. W dodatku wyszło na jaw, że urządzenia nie posiadały odpowiedniej dokumentacji, choć na konto handlarza trafiły 154 mln zł. Z ostatnich informacji przekazanych przez MZ wynika, że resort odzyskał połowę kwoty, którą wówczas zapłacił. Część reszty zobowiązania miała pokryć licytacja.

Czytaj też:
Posłowie pobierali dodatek, teraz będą się tłumaczyć. „Katastrofa moralna”
Czytaj też:
Tusk wyznaczył swoją „prawą rękę”. Ekspert: Ruch, na czele którego będzie stał Nitras, będzie głośny

Źródło: Rzeczpospolita