Do tragicznego w skutkach wybuchu doszło w piątek 27 stycznia około godziny 8:30 w pomieszczeniach plebanii parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Katowicach. Eksplozja była tak silna, że w pobliskich kamienicach wypadły szyby z okien. Przyczynę tragedii wyjaśnia obecnie prokuratura. Jak powiedziała w rozmowie z „Faktem” rzeczniczka katowickiej Prokuratury Okręgowej Marta Zawada-Dybek, śledztwo będzie długie i skomplikowane, a obecnie śledczy przyjęli hipotezę, że doszło do wybuchu gazu. – Musimy zebrać najpierw dowody w tej sprawie – zaznaczyła prokurator.
Jak opisuje „Fakt”, gdy śledczy będą mieli pewność, że wybuchł gaz, zaczną badać przyczyny. Jedną z weryfikowanych wersji wydarzeń może być nawet celowe wysadzenie kamienicy, inny prawdopodobny scenariusz to rozszczelnienie instalacji gazowej. Według proboszcza parafii przed katastrofą czuć było ulatniający się gaz. – Wezwaliśmy fachowca z uprawnieniami, który zdążył zakręcić główny zawór, szykowaliśmy się do przeglądu instalacji w mieszkaniach – opowiadał „Faktowi” ks. Adam Malina.
Była kościelna skonfliktowana z parafią? Sprawa skończyła się w sądzie
Najsilniej gaz miał być wyczuwalny niedaleko lokalu nr 3, który zamieszkiwała z rodziną Halina D., była kościelna i jedna z ofiar wybuchu. Jak czytamy dalej, do przeglądu instalacji nie doszło, a źródłem eksplozji miało być właśnie mieszkanie nr 3. W katastrofie zginęła także córka Haliny D., a jej mąż został odnaleziony przez ratowników i przebywa w szpitalu.
Konflikt Haliny D. z parafią miał sięgać 2016 roku, gdy rozwiązano z nią podpisaną w 1999 roku umowę. Kobieta przestała pełnić obowiązki kościelnej, jednak z mieszkania się nie wyprowadziła. Parafia miała się domagać, aby rodzina D. opuściła lokal, bo nie płaciła czynszu. W międzyczasie do sądu trafiła sprawa, w której D. domagała się od parafii zapłaty zaległych składek emerytalnych, jednak Sąd Apelacyjny oddalił jej roszczenia. Prawnicy parafii wciąż mieli wysyłać rodzinie kolejne monity, by zwolniła mieszkanie, bo zadłużenie sięgało kilkudziesięciu tysięcy złotych. Ostatecznie rodzina podpisała z parafią ugodę. – To było wszystko na papierze, najemcy nie regulowali w dalszym ciągu należności – zaznaczył w rozmowie z „Faktem” ks. Malina.
– Przesłuchaliśmy już pierwszych świadków, jednak za wcześnie na jakiekolwiek ustalenia – podkreśliła jednak rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Tajemniczy list od ofiar wybuchu
Polsat News publikuje natomiast fragment listu, który wpłynął w poniedziałek do redakcji programu „Interwencja”. Został wysłany z Katowic na dwa dni przed katastrofą. Według stacji, pismo to list pożegnalny ofiar wybuchu. „Ofiary w liście wskazują, że będąc w ciężkiej sytuacji o pomoc zwróciły się do księdza ewangelicko-augsburskiego, u którego zamieszkały i dla którego pracowały. Osoby, które napisały list wskazały, że w trakcie pracy czuły się niedoceniane przez duchownego, obwiniły go również o okradanie” – czytamy.
W liście opisano też niepowodzenia rodziny w poszukiwaniu nowego mieszkania, co miał utrudniać także ksiądz. Duchowny miał też żądać od rodziny pieniędzy za media, które wcześniej miały zostać opłacone.
„Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że jedno z nas jest ciężko chore (nowotwór płuc z przerzutami), ale znieczulica działa i nic go nie obchodzi, zresztą czemu miałoby to go obchodzić skoro nie ma sumienia i każe nam opuścić mieszkanie, nie interesuje go czy trafimy pod most” – napisano w liście. „Tabletki nasenne pozwolą nam odejść skutecznie i po cichu. Z cmentarza komunalnego ksiądz nas nie wyrzuci. Z Cmentarza Komunalnego nawet ksiądz nas nie wyrzuci. Jedynym naszym życzeniem jest to, żeby podczas naszego pochówku nie było żadnego klechy. Żaden klecha już na nas nie zarobi, czy to na naszym życiu czy śmierci” – dodano.
Czytaj też:
Ładunek wybuchowy u fryzjera w Warszawie? Policja nie potwierdzaCzytaj też:
Eksplodował samochód rosyjskiej kolaborantki. „Fajerwerki dopiero się zaczynają”