Andrzej Duda, pełniąc urząd prezydenta stałe się obiektem drwin. Pod jego adresem często padają również słowa obraźliwe. Polskie prawo przewiduje możliwość ścigania i karania osób, które znieważą głowę państwa i choć przepisowi temu sprzeciwiała się nawet partia rządząca, to w dalszym ciągu nie podjęto kroków zmierzających do usunięcia go z kodeksu.
Parówka, baran, zdrajca
Jak informuje „Rzeczpospolita”, w ostatnim czasie prokuratura dość często stara się egzekwować wspomniany przepis. Jedną z osób, wobec której toczy się obecnie postępowanie w takiej sprawie jest lider partii Przebudzeni Konsumenci Marcin Bustowski. Jego wypowiedzią postanowiła zająć się prokuratura w Kaliszu, gdzie Bustowski, podczas wydarzenia organizowanego przez prokremlowską organizację Rodacy Kamraci, stwierdził, że „Andrzej Duda jest amerykańską parówką wypełnioną izraelską treścią”.
W Lublinie toczy się zaś proces odwoławczy pastora Kościoła Nowego Przymierza Pawła Chojeckiego. Odwołanie dotyczy nieprawomocnego wyroku z 2021 dotyczącego wypowiedzi, w których Chojecki nazwał Dudę m.in. agentem śpiochem, baranem i zdrajcą. W jego ocenie przepis, z którego jest ścigany to spuścizna feudalizmu. – Król był w nich traktowany jako namaszczony przez Boga, więc atak na niego, nawet słowny, był atakiem na Najwyższego. Państwo demokratyczne powinno dać ludziom wolność – powiedział, cytowany przez „Rzeczpospolitą”, Chojecki.
W sprawach o znieważanie prezydenta zapadały już wyroki. W 2021 sąd nałożył grzywnę w wysokości 4 tys. złotych na byłego wiceministra rolnictwa z ramienia PSL Andrzeja B., który w ocenie prokuratury obraził Dudę w internecie. Odrzucenie skargi kasacyjnej przez Sąd Najwyższy zakończyła się natomiast sprawa 20-latki, która za użycie słów "je**ć Dudę" została w pierwszej instancji skazana, a w drugiej uniewinniona.
Najgłośniejszą sprawą dotyczącą paragrafu o znieważeniu głowy państwa w ostatnich latach, byłą sprawa pisarza Jakuba Żulczyka. Autor „Czarnego słońca” odnosząc się do wypowiedzi prezydenta po wyborach prezydenckich w USA w 2020 roku, nazwał Andrzeja Dudę debilem. Sprawa zakończyła się orzeczeniem Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który uznał, że Żulczyk nie popełnił przestępstwa.
PiS miał się pozbyć, ale się nie kwapi
PiS usunięcie przepisu o nieważeniu głowy państwa postulował już w kampanii wyborczej przed pierwszymi wygranymi wyborami parlamentarnymi. Swoje stanowisko w tej sprawie podtrzymywał również po zwycięstwie. W 2016 roku jeden z bliskich współpracowników Zbigniewa Ziobry Marcin Warchoł zapewniał, że przepis zostanie zniesiony, bo będzie to gwarancją niezależnej i swobodnej debaty publicznej.
Taka opinia nie wystarczyła jednak, by przyjąć zmiany zaproponowane przez posłankę Nowoczesnej Monikę Rosę. Po odrzuceniu jej propozycji, przedstawiciele partii rządzącej zapewniali, że zniesienie omawianego przepisu nastąpi w ramach dużej nowelizacji kodeksu karnego. Nie nastąpiło, a przed rokiem w jego obronie stanęła prezydencka minister Małgorzata Paprocka utrzymując, że przepis służy nie tylko ochronie dobrego imienia samego prezydenta, lecz także obronie czci ojczyzny.
Czytaj też:
Tego sojuszu nikt się nie spodziewał. Przed wyborami powstanie nowa partiaCzytaj też:
Sondaż prezydencki. Szykuje się zacięty bój między Trzaskowskim a Błaszczakiem?