Ministerstwo Edukacji Narodowej na pomoc najbiedniejszym uczniom przeznaczyło w tym roku 120 mln zł. Urzędnicy szacowali, że z tej kwoty uda się kupić mundurki dla miliona dzieci i podręczniki dla blisko pół miliona. Okazuje się jednak, że nie wszyscy skorzystają ze wsparcia. Powód? Nie wiedzą, że aby uzyskać pieniądze, muszą złożyć w szkole odpowiedni wniosek. Co gorsze - pozostał im na to raptem tydzień.
Całe zamieszanie wokół dopłat zaczęło się od spóźnienia MEN. Rozporządzenie określające warunki ich przyznawania zostało ogłoszone tuż przed końcem roku szkolnego, a premier zatwierdził je dopiero 2 lipca. Mało tego - resort chce już 10 sierpnia znać liczbę dzieci z każdego województwa, którym przysługuje dofinansowanie. To oznacza, że tylko do końca lipca można składać podania. Dlaczego wszystko dzieje się w czasie, gdy dzieci i rodzice wyjechali na wakacje? Ministerstwo unika odpowiedzi.
Sławomir Broniarz, prezes ZNP: - Minister Giertych zapowiadał wprowadzenie mundurków już przeszło rok temu. Miał więc wystarczająco dużo czasu, żeby wymyślić rozsądny system dopłat dla najbiedniejszych. Można było dogadać się z samorządami, wprowadzić talony na jednolite stroje. Obawiam się, że we wrześniu będzie wokół mundurków gorąco - mówi.
Kto może dostać dofinansowanie: Resort edukacji dopłacać będzie do jednego mundurka 50 zł, do kompletu książek dla klas 0-III od 70 do 170 zł. O te pieniądze ubiegać mogą się rodziny, w których dochód nie przekracza 351 zł netto na osobę.
pap, ss