34-letni Filip pochodził z Milicza na Dolnym Śląsku, jednak w ostatnim czasie mieszkał w oddalonym o blisko 100 km Głogowie. Jak relacjonuje Gazeta Wrocławska, mężczyzna zaginął w ubiegły wtorek, 28 lutego.
Rodzina i znajomi zaangażowali się w akcję poszukiwawczą
Tego dnia w godzinach wieczornych przyjechał samochodem z Głogowa do rodzinnej miejscowości. Po przyjeździe bliscy 34-latka stracili z nim wszelki kontakt. Niestety, zaginiony nie miał przy sobie telefonu komórkowego.
O sprawie została powiadomiona policja, która natychmiast rozpoczęła poszukiwania. Rodzina i znajomi 34-latka również zaangażowali się w poszukiwania. Informacja o zaginięciu była rozpowszechniania przez nich w mediach społecznościowych i na plakatach.
Zwłoki 34-latka odnaleziono w lesie w pobliżu Milicza
Akcja poszukiwawcza została zakończona w ubiegłą sobotę, 4 lutego, w godzinach popołudniowych. Niestety, jej finał okazał się tragiczny. Zwłoki mężczyzny zostały odnalezione na terenie lasu w pobliżu Milicza.
Stróże prawa poinformowali, że wstępnie wykluczono, aby do śmierci 34-latka przyczyniły się osoby trzecie. Wszelkie wątpliwości w tej kwestii rozwieją wyniki sekcji zwłok, która została przeprowadzona w zakładzie medycyny sądowej we Wrocławiu.
– Potwierdzam, że poszukiwania zostały zakończone. Ciało mężczyzny zostało skierowane na sekcję zwłok, aby ustalić jakie są przyczyny śmierci. Wstępne ustalenia na miejscu zdarzenia nie wskazują, aby do śmierci mężczyzny przyczyniły się osoby trzecie – powiedziała w rozmowie z Gazetą Wrocławską asp. Aleksandra Pieprzycka z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Czytaj też:
Szok wśród parafian z Dynowa. Ich ksiądz zmarł w kościeleCzytaj też:
Zaginięcie Iwony Wieczorek. „Duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych czynów”