Według ustaleń gazety z resortu może odejść prawie 2 tysiące osób - przede wszystkim z placówek zagranicznych. Politycy PiS zapewniają, że chodzi im tylko o osoby, które kariery rozpoczynały w PRL.
W MSZ narasta napięcie. W momencie przeprowadzania reorganizacji pracownicy przestaną pełnić swoje funkcje. Do pracy powróci tylko część z nich, wszystko będzie zgodne z prawem, choć bez możliwości odwoływania się do sądów pracy. - Czytałem ten projekt i dokładnie tak jest - mówi osoba z kręgu Kancelarii Prezydenta. Sam projekt przygotowała kancelaria premiera pod osobistym nadzorem wicepremiera Przemysława Gosiewskiego.
Dlaczego potrzebne są zmiany w dyplomacji? - Bo ludzie, którzy funkcjonowali w okresie PRL w dyplomacji bądź w polityce zagranicznej, z jednej strony mają doświadczenie, ale z drugiej pewne nawyki, kontakty i zobowiązania, co może rodzić negatywne skutki dla polskiej polityki zagranicznej - wyjaśnia Adam Lipiński, minister w kancelarii premiera.
Inaczej to widzi prof. Bronisław Geremek. - Dostrzegam w tej kampanii, analogicznej do zastosowanej wobec WSI, coś porażającego - komentuje. Polityk Demokratów, były szef MSZ, zauważa, że od 1989 roku funkcję ambasadorów obejmowali ludzie spoza dyplomacji, niepowiązani z aparatem PRL. Według niego wymiana kadr trwała przez całe ostatnie 18 lat. - W tej chwili ten, kto mówi, że chce oczyścić służbę zagraniczną z PRL, opowiada bajki - mówi w rozmowie z "Dziennikiem" Geremek.
Z profesorem nie zgadza się jednak inny przedstawiciel opozycji, europoseł PO Bogusław Sonik. Sam pracował w MSZ w połowie lat 90. i uważa, że "wymiana kadr z okresu PRL była niewystarczająca". Dodaje, że chodzi zwłaszcza o stanowiska "średniego i technicznego szczebla". - Pamiętam taką rozmowę po zakupie przez jednego z "technicznych" samochodu. Fajna bryka - mówi jego kolega - a do bagażnika to by się dwóch Popiełuszków zmieściło - wspomina Sonik. I dodaje z przekonaniem: - Wszyscy ci, którzy zrobili kariery w okresie PRL, powinni odejść z MSZ.
Kiedy projekt zostanie przyjęty przez rząd? Wszyscy, których o to pytała gazeta, wzbraniali się przed określeniem terminu. - Nie ta pora - to najczęściej powtarzana odpowiedź. - To sprawa delikatna politycznie" - ocenia rozmówca "Dziennika" z kręgów Kancelarii Prezydenta. - Jeżeli koalicja lub większość rządowa przetrwa, to nowa ustawa może obowiązywać od 1 stycznia 2008 r. - mówi dyplomata związany z PiS.
pap, ss