Sondaż ratunkowy, badanie z tezą, zaplanowana akcja – takie oceny poniedziałkowego „sondażu społecznego” opiniotwórczego dziennika i towarzyszącego mu poruszenia, słyszymy najczęściej.
Badanie, z którego wynikło, że tylko idące wspólnie do jesiennych wyborów partie opozycyjne mogą myśleć o odebraniu władzy Prawu i Sprawiedliwości, rozmówcy „Wprost” przyrównują też do rzymskiej zasady „dziel i rządź”, która ostatecznie nie ochroniła jednak Imperium przed upadkiem.
„Cesarz” jest na „musiku”
– Ci z polityków, którzy nie chcą wspólnej listy, chcą tylko być, tylko wejść do Sejmu – jeżeli w najbliższym czasie nie zrozumieją, że trzeba zrobić to natychmiast – to przed wyborami znikną w sondażach i dostaną od wyborców baty. Wtedy zostanie jedna lista – mówił już w weekend w Żywcu Donald Tusk i to właściwie od tych słów zaczęło się zamieszanie.
Opublikowany przez GW w poniedziałek sondaż był – zdaniem polityków opozycji, z którymi rozmawialiśmy – naturalną konsekwencją większego planu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.