Zero posiedzeń, ale pensja co miesiąc. Tak się zarabia w sejmowych podkomisjach

Zero posiedzeń, ale pensja co miesiąc. Tak się zarabia w sejmowych podkomisjach

Sejm
Sejm Źródło: Newspix.pl / Damian Burzykowski
Sejmowe podkomisje nie muszą obradować, żeby przewodniczący inkasowali co miesiąc dodatki funkcyjne. – Takie obowiązują zasady – rozkłada ręce poseł KO Waldy Dzikowski, szef jednej z podkomisji. Natomiast Anna Paluch z PiS, również jedna z przewodniczących, przekonuje, że inaczej być nie może. I tłumaczy, dlaczego pieniądze powinny regularnie wpływać na konta posłów.

Początek roku był okresem wzmożonej aktywności części sejmowych podkomisji, które przez cały 2022 rok zebrały się albo parę razy, albo wcale. Głośnym echem odbiła się sprawa Podkomisji ds. Osób z Niepełnosprawnościami, której posiedzenie zwołano w połowie stycznia. Jak się okazało, choć działała od trzech lat, to do stycznia 2023 roku spotkała się ledwie… dwa razy. Do tego sprawami merytorycznymi zajęła się tylko raz. Mimo wszystko jej przewodniczący, poseł PiS Leszek Dobrzyński, co miesiąc pobierał dodatek funkcyjny. Posłanki opozycji złożyły wniosek o odwołanie Dobrzyńskiego, jednak z ustaleń RMF FM wynika, że podobnie „dorabiało” sobie 22 posłów, w tym czterech z KO i jeden Lewicy.

Zwołanie posiedzeń aż 16 sejmowych podkomisji zbiegło się w czasie z głośnymi publikacjami na temat ich funkcjonowania. Jednak fakt, że podkomisje w praktyce nie działają, wcale nie oznacza, że pensje dla ich przewodniczących zostają zawieszone. Każdy z nich otrzymuje dodatek funkcyjny w wysokości 10 procent swojego uposażenia, co średnio daje niecałe 1300 złotych miesięcznie. Niezależnie od tego, czy podkomisja się spotyka, czy nie, jej przewodniczący może przeciętnie inkasować niemal 16 tysięcy złotych rocznie. Tak stanowi ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora.