Do tragicznych wydarzeń doszło na początku 2022 roku w jednej z wsi pod Braniewem. Agnieszka J. zleciła Stanisławowi H. zabicie swojego 9-miesięcznego psa Pimpka. Argumentowała swoje zlecenie tym, że pies „utrudnia jej życie”. Podobno sąsiedzi skarżyli się na to, że pies atakował i zabijał okoliczny drób. Mężczyzna za swoją „pracę” miał otrzymać 50 zł.
Z relacji świadków zdarzenia oraz pracowników OTOZ Animals wynika, że Stanisław H. ciągnął na łańcuchu zwierzę przez około 200-300 metrów. Następnie złapał za sztachetę, która była wyrwana z płotu i zaczął uderzać Pimpka. Pies doznał rozległych ran pyska, miał też całkowicie zmiażdżone czoło. Następnie Stanisław H., wrzucił żyjącego jeszcze psa do stawu, gdzie czworonóg się utopił.
Kara dla mordercy
W grudniu 2022 roku doszło do pierwszej rozprawy. Sąd w Braniewie uznał, że zabicie psa nie miało cech szczególnego okrucieństwa. Stanisław H. usłyszał wówczas wyrok roku i dwóch miesięcy ograniczenia wolności. Właścicielka psa, Agnieszka J. została skazana na karę 8 miesięcy pozbawienia wolności. Oboje mieli również wykonać prace społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie.
Obrońcy praw zwierząt uznali, że wyrok ten jest zbyt łagodny. Postanowili odwołać się od wyroku i złożyć apelację do Sądu Okręgowego w Elblągu. W czwartek 13 kwietnia doszło do rozprawy, na której oskarżeni się nie stawili.
Ostatecznie wyrok sądu I instancji został zmieniony. Stanisław H. został uznany za winnego bestialskiego zabicia psa. Skazano go na rok pozbawienia wolności. Agnieszka J. za zlecenie zabójstwa otrzymała 8 miesięcy prac społecznych. Oskarżeni otrzymali również zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt — mężczyzna na 15 lat, kobieta na lat 10.
Sąd uzasadnił, że kara więzienia dla samotnej matki byłaby w tym przypadku niehumanitarna.
Czytaj też:
Nękanie pracowników, krzyki, wyzwiska. Tak „mafia wolontariacka” trzęsie Schroniskiem na PaluchuCzytaj też:
Oni zdemaskują nasz strach. Psi pracownicy lotniska, o których wiemy niewiele