Od dwóch tygodni lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. Jana Pawła II walczą o życie 8-letniego Kamila. Chłopiec został skatowany przez swojego ojczyma Dawida B., który przyznał się do bicia i kopania dziecka po całym ciele. Mężczyzna nie tylko bił chłopca, lecz także oblewał go wrzątkiem i przypalał jego ciało, przykładając je do pieca węglowego. Po przewiezieniu do szpitala, lekarze stwierdzili liczne złamania i poparzenia zajmujące 25 proc. ciała dziecka.
8-latek z Częstochowy operowany już czterokrotnie
W poniedziałek 17 kwietnia poinformowano, że chłopiec przeszedł już czwarty zabieg chirurgiczny i nadal pozostaje w stanie śpiączki farmakologicznej. Ogólne rokowania nie są jednak szczególnie optymistyczne.
„Niestety, stan zdrowia Kamilka przez weekend się nie poprawił. Wczoraj chłopczyk musiał przejść kolejny zabieg chirurgiczny. Kamilek przez dłuższy czas pozostanie jeszcze w śpiączce farmakologicznej pod opieką personelu Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii” – napisali pracownicy szpitala w komunikacie.
Praca lekarzy polega obecnie głównie na usuwaniu tkanek martwiczych i przeszczepianiu skóry na rany oparzeniowe. Nie obejdzie się bez kolejnych takich przeszczepów. Medycy starają się wciąż zwalczyć chorobę oparzeniową, czyli reakcję zapalną na uraz związany z bardzo wysoką temperaturą. To dlatego Kamil pozostaje w śpiączce. Dzięki temu unika również zbędnych cierpień.
Skatowany chłopiec z Częstochowy. Kolejne zarzuty
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek w rozmowie z portalem tvn24.pl poinformował o zarzutach dla kolejnej osoby, która mogła pomóc katowanemu chłopcu, a tego nie zrobiła. Chodzi o osobę z bliskiej rodziny 8-letniego Kamila.
– W piątek 45-letnia Aneta J., siostra podejrzanej Magdaleny B. usłyszała zarzut popełnienia przestępstwa z artykułu 162 paragraf 1 Kodeksu karnego. Zarzut dotyczy tego, że od 29 marca do 3 kwietnia, czyli od poparzenia chłopca do interwencji pogotowia nie udzieliła pomocy zamieszkującemu wspólnie w tym samym lokalu siostrzeńcowi Kamilowi M. – mówił prokurator.
Jak tłumaczył, chłopiec „w tym czasie znajdował się w położeniu grożącemu bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Zaniechanie kobiety miało polegać na tym, iż „nie reagowała, gdy Dawid B. polewał dziecko wrzącą wodą, bił pięściami po całym ciele i wrzucił na rozgrzany piec węglowy”. Kobiecie zarzucono też, że nie wezwała pomocy medycznej.
Ozimek dodawał, iż kobieta nie przyznała się do winy. Podkreślała, że była świadoma poparzeń dziecka, ale nie widziała, jak do tego doszło. Nie umiała wyjaśnić jednak, dlaczego nie podjęła żadnych działań. Anecie J. grozi do trzech lat więzienia. Podejrzany jest także mąż kobiety, który jednak zapewniał, że nie było go w domu w trakcie tragicznych zdarzeń.
Czytaj też:
Butowtt: Wychowałam się w przemocowym domu. Rodzice naznaczyli mnie piętnemCzytaj też:
Dramat 8-letniego Kamila. „Życie rodzin inaczej wygląda wieczorem”