Sprawa dotyczy okoliczności rozstania się Kazimierza Marcinkiewicza ze spółką Trinity Crown. Przedstawiciele firmy twierdzą, że polityk nie zwrócił im wynajętego samochodu służbowego oraz sprzętu elektronicznego w postaci telefonu i komputera. Prokuratura wszczęła śledztwo w związku z podejrzeniem „przywłaszczenia powierzonego mienia”. Na razie śledczy zbierają dowody.
Były premier rządu Prawa i Sprawiedliwości przyznał w rozmowie z RMF FM, że jest zaskoczony całą sprawą. O śledztwie dowiedział się od dziennikarzy. Marcinkiewicz zaprzeczył, że nie oddał auta. Wyjaśnił, że stało się to kilka tygodni po tym, jak odszedł od swojego pracodawcy. Były szef rządu zarzucił firmie, że sam został oszukany. Spółka ma być mu winna 70 tys. euro zaległego wynagrodzenia.
Śledztwo ws. byłego premiera rządu PiS. Były szef rzędu twierdzi, że został oszukany
Marcinkiewicz przyznał jednak, że w dalszym ciągu jest w posiadaniu służbowego laptopa. Wyjaśnił, że „są na nim dokumenty, które będzie używał przeciwko Trinity Crown w Luksemburgu”. – Zbigniew Ziobro chce utrudnić mi życie i szuka każdego możliwego zahaczenia. To, że chce wykorzystać oszustów (Trinity Crown – przyp. red.) do tego celu, to jest już zdumiewające i pokazuje degrengoladę tej władzy – podsumował były premier.
Wobec Marcinkiewicza toczy się również inna sprawa. Chodzi o niepłacenie przez byłego szefa rządu alimentów na rzecz jego byłej żony. W sprawie zapadł wyrok, na mocy którego Marcinkiewicz został skazany na pół roku więzienia z obowiązkiem wykonywania prac społecznych 20 godzin miesięcznie. Obrońca byłego polityka odwołał się od decyzji. Sąd przychylił się do argumentacji pełnomocników Marcinkiewicza i sprawa zostanie ponownie rozpoznana przez sąd.
Czytaj też:
Były premier rządu Prawa i Sprawiedliwości musi przeprosić byłą żonęCzytaj też:
Polacy wskazali, kto był najlepszym premierem. Dwóch polityków zostawia konkurencję w tyle