Krystyna Romanowska: Czy w Polsce trzeba zalać 400 tysięcy hektarów łąk torfowych? Rolnicy protestujący wokół torfowiska Wizna słusznie się boją o swoje pieniądze?
Prof. Wiktor Kotowski: Odpowiedź na oba pytania brzmi: tak. Należy jednak rozsupłać węzeł nieporozumień, który powstał wokół hasła „400 tysięcy hektarów łąk do zalania”. Zacznijmy od konfliktu na terenie Bagna Wizna, bo to tak naprawdę osobna, choć precedensowa, sprawa. Pogłębianie rowów na tym obszarze zostało uznane w Planie Zadań Ochronnych tutejszej ostoi Natura 2000 za zagrożenie dla gniazdujących tu chronionych gatunków ptaków... W odpowiedzi na przesłane przez przyrodników zawiadomienie, Regionalna Dyrektor Ochrony Środowiska na cztery lata zakazała pogłębiania rowów i zamówiła wykonanie ekspertyzy hydrologicznej proponującej zrównoważone zasady gospodarowania wodą. Ekspertyza w ocenie przyrodników jest niezłym kompromisem, rolnikom jednak się nie podoba – oznacza konieczność podwyższenia poziomów wody i zmniejszenia intensywności rolnictwa.
Skąd ta nagła potrzeba zalewania torfowisk?
Tak naprawdę „zalewać” to niewłaściwe słowo. Chodzi o powstrzymanie lub ograniczenie ich odwadniania. W skali krajowej i europejskiej chodzi przede wszystkim o klimat.
Czyli powstrzymanie emisji dwutlenku węgla?
Osuszone torfowiska emitują duże ilości CO2.,Przywracając wysokie poziomy wody możemy znacząco zredukować te emisje, a nawet przywrócić pochłanianie CO2 z atmosfery – typowe dla naturalnych bagien.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.