„Obiekt wojskowy” spadł pod Bydgoszczą. Lokalne władze: Szczegółów nie znamy. Nie było alertów

„Obiekt wojskowy” spadł pod Bydgoszczą. Lokalne władze: Szczegółów nie znamy. Nie było alertów

Policja w miejscu, gdzie spadł „obiekt wojskowy”
Policja w miejscu, gdzie spadł „obiekt wojskowy” Źródło: PAP / Tytus Żmijewski
W lesie niedaleko Bydgoszczy spadł „powietrzny obiekt wojskowy”, na miejscu wciąż pracują służby, a śledztwo wszczęła prokuratura. Przedstawiciele lokalnych władz przyznają w rozmowach z „Wprost”, że sami o incydencie wiedzą niewiele. Milczy lokalna policja i żandarmeria. Pojawiają się jednak spekulacje, że obiekt to pozostałość po testach, które prowadzono na nieodległym poligonie.

Oficjalnie wiadomo, że w okolicach wsi Zamość niedaleko Bydgoszczy znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Ministerstwo Obrony Narodowej uspokajało w czwartek nad ranem, że sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców, a na miejscu pracują obecnie policjanci, żandarmi oraz saperzy. Również minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zabrał głos. Jak przekazał, postępowanie w sprawie „szczątków powietrznego obiektu wojskowego znalezionego w lesie” wszczęto w Wydziale Wojskowym Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Nadzoruje je Prokuratura Krajowa.

Do incydentu miało jednak dojść co najmniej kilka dni wcześniej. Według nieoficjalnych informacji, obiekt znaleziono w poniedziałek, 24 kwietnia. Jak relacjonuje lokalny portal naklo24.pl, miała znaleźć go kobieta, która wybrała się do lasu na konną przejażdżkę. Początkowo lokalni dziennikarze dostawali od mieszkańców sprzeczne informacje. Pojawiały się spekulacje, że to beczki z chemikaliami, rakieta wojskowa albo rosyjski dron. Niejasna pozostaje również data, kiedy „obiekt wojskowy” spadł w lesie. W sieci pojawiło się nagranie, które sugeruje, że „tajemniczy obiekt” przeleciał nad Bydgoszczą w piątek, 21 kwietnia.

Lokalne władze odcięte od informacji. „Szczegółów nie znamy”

O sprawie niewiele wiedzą lokalne władze. – Żadnych szczegółów nie znamy. Nie było alertów, burmistrz nic nie wie, zarządzanie kryzysowe też nie – usłyszeliśmy w Urzędzie Miejskim w Szubinie. – Nie ma mnie na miejscu, więc mam tylko szczątkowe informacje – zaznacza w rozmowie z „Wprost” sołtys wsi Zamość Andrzej Sobkowski. – Mieszkańcy na pewno nie mają się czego obawiać, bo to nie jest w samej miejscowości, tylko niedaleko drogi między miejscowościami, to teren leśny. Służby nadal pracują, ale nie wiemy, co to jest, skąd przyleciało. Musimy poczekać na oficjalne ustalenia – dodaje.

Komenda Powiatowa Policji w Nakle nad Notecią, której funkcjonariusze jako pierwsi mieli pojawić się na miejscu zdarzenia, wciąż nie udziela informacji. Podobnie Żandarmeria Wojskowa, która odsyła do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Natomiast prokurator Grażyna Wawryniuk informuje nas, że postępowanie jest w toku. – Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte o czyn z art.164 par. 1 Kodeksu karnego w zbiegu z art.163 par. 1 pkt 3 Kodeksu karnego. Na miejscu trwają czynności prowadzone przez prokuratorów, policję, żandarmerię, ekspertów wojskowych oraz Służbę Kontrwywiadu Wojskowego – przekazuje.

– Na tym etapie nie ma żadnych ustaleń – podkreśla rzeczniczka prokuratury. Art.164 par. 1 Kodeksu karnego stanowi, że „kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo zdarzenia określonego w art. 163 par. 1 podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”, natomiast punkt z art. 163, na który powołuje się prokuratura, dotyczy „eksplozji materiałów wybuchowych lub łatwopalnych albo innego gwałtownego wyzwolenia energii, rozprzestrzeniania się substancji trujących, duszących lub parzących”.

„Wojskowy obiekt” to pozostałość po testach systemów obronnych?

Spekulacje podsyciły nieoficjalnie doniesienia, że w lesie spadł pocisk ziemia-powietrze, na którym widać było rosyjskie napisy. Zdarzenie szybko powiązano jednak z faktem, że około 50 kilometrów od Zamościa znajduje się poligon toruński, czyli Ośrodek Szkolenia Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia. Poza tym niecałe 10 kilometrów dalej działają Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2, które remontują między innymi myśliwce F-16, a także lotnisko, z którego korzysta wojsko. Gen. Roman Polko w rozmowie z portalem natemat.pl zauważał, że polska armia wciąż posiada pociski produkcji sowieckiej, a „czyszczenie magazynów często łączy się ze szkoleniami, podczas których utylizowany jest sprzęt”.

Z najnowszych, jednak wciąż nieoficjalnych, doniesień RMF FM wynika, że znaleziony w lesie obiekt to pozostałość po testach systemów obronnych, które kupuje polska armia. Stacja podaje, że koło Zamościa mogła spaść antyrakieta lub obiekt, który miał być celem. Najprawdopodobniej został wystrzelony podczas ćwiczeń. Jak czytamy dalej, chodzić może o „działania polskiego wojska w związku z powstawaniem (...) nowoczesnego systemu obrony powietrznej”. „W ostatnim czasie armia zwiększyła tempo budowania tarczy, która ma nas chronić przed atakami rakiet i samolotów. Zwiększyła też tempo przygotowań do przyjęcia zestawów w ramach programów Wisła i Narew, czyli obrony średniego i krótkiego zasięgu” – przypomina RMF FM.

„Syn wyszedł pobiegać. Drogę zagrodziły mu dwa radiowozy”

Według „Expressu Bydgoskiego” na miejscu incydentu pracuje obecnie kilkudziesięciu funkcjonariuszy, którzy szukają głowicy pocisku. Akcja trwa jednak od wtorkowego wieczoru. – My tu chodzimy codziennie. Wczoraj (w środę) też przyszliśmy i wstęp zagrodzony, nikogo nie wpuszczają. Nie przekazali nam żadnej informacji, co tu się stało. Syn wcześniej przyszedł, żeby pobiegać w lesie, ale drogę zagrodziły dwa radiowozy – relacjonował dziennikarzom jeden z mieszkańców. – Akcja rozpoczęła się na dobre we wtorek wieczorem, ale policja obstawiła teren w nocy. Potem przyjechało kilka wozów saperskich, które wjechały do lasu – mówił kolejny z mieszkańców w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Czytaj też:
Katastrofa na Odrze to przy tym „pikuś”. „Toksyczna zupa, która żyje” płynie w stronę Wisły
Czytaj też:
Ciała znalezione w mieszkaniu w Bydgoszczy. Dziewczynki mogły być świadkami zbrodni

Opracował:
Źródło: WPROST.pl