Według szefa Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie Roberta Bednarczyka, radomscy prokuratorzy nie zadbali o zabezpieczenie materiałów dowodowych w grudniu ubiegłego roku, natomiast wdali się w spory kompetencyjne. Gdy wpłynął do nich wniosek dotyczący znalezienia zanieczyszczonych strzykawek w szpitalu Radomiu, usiłowali przekazać sprawę do prokuratury w Łodzi, ponieważ tam znajduje się siedziba firmy, która dostarczyła strzykawki do radomskiego szpitala. W rezultacie prokuratura zabezpieczyła tylko kilka strzykawek, całą ich partię zwrócono dystrybutorowi, zaś postępowanie toczyło się przewlekle.
O zanieczyszczonych strzykawkach nikt nie zawiadomił Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, co wprost nie obciąża prokuratorów, ponieważ oni nie mają prawnego obowiązku, żeby to robić. Jednakże - w ocenie Bednarczyka - powinni oni byli zainteresować się, czy zostało to zrobione przez personel medyczny bądź dystrybutora strzykawek.
"Trudno mi sobie wyobrazić pracę prokuratora, który mając tak wspaniały oręż jak telefon, nie sięga po niego i nie kontaktuje się z instytucjami odpowiedzialnymi za to, by te strzykawki nie funkcjonowały na rynku" - mówił Bednarczyk na konferencji prasowej w ubiegłym tygodniu.
Prokurator, który prowadził śledztwo w sprawie strzykawek, prawdopodobnie będzie odpowiadał przed sądem dyscyplinarnym dla prokuratorów. W jego sprawie toczy się postępowanie przeddyscyplinarne.
Pełnienie obowiązków szefa radomskiej prokuratury powierzone zostało prokuratorowi Robertowi Czerwińskiemu, a zastępcy szefa - Alinie Piech-Sobechowicz. Oboje dotychczas pracowali w prokuraturze w Grójcu.
Sprawę zanieczyszczonych strzykawek przejęła na początku sierpnia prokuratura okręgowa w Lublinie. Jak ustaliła, na polski rynek trafiło łącznie ponad 153 tys. sztuk strzykawek firmy Becton Dickinson z serii nr 0607186, wyprodukowanych w Hiszpanii w liczbie kilkuset tysięcy sztuk. Zanieczyszczenia wykryto też w innych seriach strzykawek tej firmy. Większość tych strzykawek została zużyta.pap, em