– Dziwnie się ze mną żegnał, gdy po obiedzie wracał do swej firmy – zeznała na komendzie Oliwia żona Amadeusza S. z podwarszawskiego miasteczka. – Stanął za mną, jego ręce objęły moją twarz, pocałował w czoło. Drżały mu usta. Tkwiłam w jego objęciach dłużej niż zwykle. Powiedział, że kocha mnie najbardziej na świecie.
Czekała na niego z kolacją, którą zwykle jedli o godzinie 19. Nie przyszedł. Z góry wykluczyła małżeńską zdradę. Są dwa lata po ślubie, oczekują dziecka. W środku nocy wybrała się z psem nad rzekę, głośno nawoływała męża. Bez skutku. Zatelefonowała do Kamila P., przyjaciela i pracownika Amadeusza. Nie wiedział, gdzie może być.
Nad ranem 9 kwietnia 2021 roku Oliwia S. zawiadomiła policję.
„Jeśli chcesz, żeby twój syn żył, przyślij 30 bitcoinów”
26-letni Amadeusz, student ostatniego roku psychologii biznesu, zajmował się handlem samochodami. W jego firmie Kamil P. był pełnomocnikiem właściciela. Wspólnie próbowali sił w biznesie. Nie za bardzo im to szło. Nie przyniosło pieniędzy uruchomienie strony internetowej z serwisem usług didżejskich on-line. Przerzucili się na inną działalność gospodarczą, tzw. leasing zwrotny. Pandemia zniszczyła wszystko. Następnie wymyślili aplikację, która miała reklamować lokale na sprzedaż za rabaty dla użytkowników aplikacji. Biznes padł już na starcie. Ratowali się kredytami branymi na firmę, zapożyczyli się na 600 tys. zł.
Sylwia S. składając zawiadomienie o zaginięciu męża, zapewniała, że Amadeusz nie miał żadnych wrogów, ani konfliktów rodzinnych. Jego rodzice przebywali za granicą – ojciec pracował w NATO. Napomknęła, że kilka miesięcy wcześniej teściowie przeżyli podobną traumę. Ona była wtedy z mężem na wczasach w Meksyku a jego rodzice w Belgii. Tam otrzymali wiadomość o porwaniu syna i konieczności natychmiastowego wpłacenia w ciągu pięciu godzin 23 bitcoinów okupu. Istniało niebezpieczeństwo, że ze strachu o syna spełnią żądanie, nie wiedzieli bowiem o wakacjach młodego małżeństwa za granicą. Szczęśliwie, informacje dotarła do nich w porę i zlekceważyli kidnaperów.
Ale tym razem sprawa wyglądała poważnie. Minęła kolejna doba i Amadeusz P. nie dawał znaku życia. Sprawą zajęło się Centralne Biuro Śledcze Policji. Do uwolnienia mężczyzny zaangażowano ponad 300 funkcjonariuszy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.