W środę marszałek Sejmu Ludwik Dorn poinformował, że do Sejmu trafił rządowy projekt tzw. ustawy podwyżkowej dla pracowników służby zdrowia. Dorn skierował ten projekt do sejmowej komisji zdrowia razem ze złożonym wcześniej projektem PSL w tej samej sprawie. Marszałek oczekuje, że komisja przedstawi sprawozdanie dotyczące obu projektów jeszcze na tym posiedzeniu.
Rano sześć namiotów, w tym dwa z napisem "punkt informacyjny", rozstawiły na parkingu naprzeciw gmachu Sejmu przedstawicielki OZZPiP. Jolanta Kwas z zarządu krajowego związku wyjaśniła, że celem akcji są rozmowy z politykami i wpłynięcie na nich, by przyjęli poprawki związku do projektu tzw. ustawy podwyżkowej.
"Na tym posiedzeniu ma być czytany projekt ustawy nowelizującej tę z 22 lipca 2006 r. Dla nas jej nowelizacja jest sprawą bardzo ważną. Dlatego tu jesteśmy. Ale forma i to, co będziemy tu prezentować, nie jest przeniesieniem +białego miasteczka+ sprzed kancelarii premiera" - powiedziała.
Pierwsze czytanie projektu tzw. ustawy podwyżkowej ma się odbyć w czwartek późnym wieczorem. Projekt gwarantuje pracownikom ochrony zdrowia przedłużenie ubiegłorocznej 30-procentowej podwyżki płac, ale nie daje gwarancji nowych podwyżek jeszcze w tym roku, czego domagają się pielęgniarki.
W ramach akcji pielęgniarki rozdają przechodniom ulotki, w których informują m.in. o swoich postulatach i działalności NFZ. Wyjaśniają, że szpitale popadają w długi, bo Fundusz daje im za mało pieniędzy. Tłumaczą także, że chcą, by pieniądze na płace dla personelu były wyodrębnione z ogólnej puli na świadczenia. To - według pielęgniarek - gwarantowałoby, że pensje nie będą "obcinane" przez dyrektorów. W ulotce jest także informacja, że w wielu placówkach pielęgniarki nie dostały 30-proc. podwyżki, tylko 17-29 proc.
Tymczasem w wielu regionach w kraju kończy się okres wypowiedzeń składanych przez lekarzy. Najgorsza sytuacja jest na Podkarpaciu, gdzie lekarzy może zabraknąć już od września. Władze samorządowe zastanawiają się, jak zapobiec ewentualnemu kryzysowi w dostępie do opieki lekarskiej i przekonać lekarzy do powrotu do pracy.
Pielęgniarki pikietowały od 19 czerwca do 15 lipca kancelarię premiera; rozstawiły namioty i stworzyły "białe miasteczko". W niektórych dniach przebywało w nim nawet kilka tysięcy osób. Kilka pielęgniarek prowadziło, przerwany potem, protest głodowy. Jednocześnie negocjatorki związku prowadziły rozmowy z rządem.
10 lipca pielęgniarki wyszły z rozmów z przedstawicielami rządu, odrzucając wypracowany podczas negocjacji projekt ustawy, w którym zawarte były propozycje rządu - m.in. przedłużenie 30-proc. podwyżek z ubiegłego roku. Minister zdrowia Zbigniew Religa zapowiedział, że więcej rozmów nie będzie.pap, ss, ab