Paulina Socha-Jakubowska, Wprost: Jak to wszystko się zaczęło?
Małgorzata Sajan: Wyczułam coś w piersi. Potem było badanie USG, biopsja i wynik. Złośliwy rak piersi. Był 2018 rok, miałam 27 lat, byłam na początku „kariery zawodowej”. Z jednej strony nie wiedziałam, co z tym wszystkim zrobić, z drugiej – od razu weszłam w tryb zadaniowy. Życie toczyło się od szpitala, do szpitala, od operacji do operacji, od chemii do chemii. Potem doszła jeszcze radioterapia i tak minął mi rok.
Zresztą pierwsza chemia była zaskoczeniem.
Jak to?
Wcześniej słyszałam, że rak bardzo wcześnie został wykryty, więc potrzebna będzie tylko radioterapia. Ale gdy zbadano wycinek po operacji, okazało się, że trzeba wprowadzić i chemię, żeby nie było przerzutów.
Pracowałam w korpo. Zdalnie, co ułatwiało sprawę, bo nie wszystkim od razu chciałam mówić o chorobie.
I co ważne w tej opowieści, założyłaś wtedy bloga. Nazwałaś go „Złośliwa”.
Najpierw chciałam być anonimowa. Czułam, że bloga potrzebuję, ale nie wrzucałam żadnych zdjęć. Napisałam ile mam lat, jak mam na imię i tyle. Na początku opowiadałam, jak się czuję po chemii. Ale po jakimś czasie, koleżanka, która wiedziała o mojej chorobie, zaproponowała mi udział w sesji zdjęciowej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.