Zapowiedź startu do Senatu mecenasa Romana Giertycha, który dał do zrozumienia, że liczy, iż opozycja potraktuje go jak element paktu senackiego, czyli nie wystawi w tym okręgu swojego kandydata wzburzyła część opozycyjnych polityków.
– Roman Giertych to jest niechlubna postać w politycznym życiu III RP. Jest ojcem Młodzieży Wszechpolskiej, odpowiada za powrót na scenę polityczną skrajnie nacjonalistycznych sił, aktywnych przed II wojną światową. Dzisiaj może udawać demokratę, może nawet nim być, ale w czasach rządu PiS-Samoobrona-LPR ożywił demony przeszłości. Na nacjonalizmie i homofobii budował swoją pozycję i on jako pierwszy wprzęgł mowę nienawiści do języka debaty publicznej – wylicza Krzysztof Śmiszek, poseł Nowej Lewicy, prywatnie partner europosła Roberta Biedronia.
Łatwy mandat
Śmiszek publicznie zaprotestował przeciwko możliwemu powrotowi mecenasa Giertycha do polityki. Napisał na Twitterze, że państwowa homofobia zaczęła się od Giertycha.
W rozmowie z Wprost poseł Nowej Lewicy tłumaczy, że lata 2005-2007, czyli okres pierwszych rządów PiS, to był jedyny czas w jego życiu kiedy nie mogąc znieść nagonki na osoby LGBT chciał na zawsze wyjechać z Polski.
– Miałem dwadzieścia parę lat i chciałem żyć normalnie, ze świadomością, że ludzie i instytucje publiczne nie są wobec mnie wrogie. W Polce, gdy demonstrowaliśmy przeciwko homofobii, Młodzież Wszechpolska rzucała w nas kamieniami i butelkami – mówi poseł Nowej Lewicy.
– Jestem zszokowany, że ktoś po stronie demokratycznej może brać pod uwagę jego powrót do polityki – dodaje.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.