Czeka nas rewolucja w „rozmiarówce”? „Skalowany jest manekin, nie człowiek. Pora z tym skończyć”

Czeka nas rewolucja w „rozmiarówce”? „Skalowany jest manekin, nie człowiek. Pora z tym skończyć”

Joanna Banaszewska i Marta Trojanowska
Joanna Banaszewska i Marta Trojanowska Źródło:M.Trojanowska/suknieboho.pl
Brak ubraniowej reprezentacji wszystkich typów kobiecych figur sprawia, że my-kobiety wiecznie nosimy w sobie poczucie winy – mówi Joanna Banaszewska, influencerka, założycielka marki odzieżowej. – Problem z rozmiarami spoza kanonu polega m.in. na tym, że niektóre kobiety nie mogą wyrażać swojej osobowości. Pomyślcie o „punk’ówie” w rozmiarze 60, która nie może kupić skórzanej kurtki, zamiast tego co najwyżej flanelową koszulę… – dodaje Marta Trojanowska, projektantka, która jako pierwsza w kraju zaczęła szyć suknie ślubne dla pań o różnych typach sylwetek.

Paulina Socha-Jakubowska: Zapotrzebowanie na ubrania spoza rozmiarówki znanej z popularnych sieciówek rzeczywiście rośnie?

Marta Trojanowska: Rośnie świadomość konsumentek dotycząca tego, że to powinna być norma.

Joanna Banaszewska:. Dziś nie chodzi o to, by sklepy zaczęły poszerzać rozmiarówkę, bo to się dzieje. Wchodzisz do sieciówki… Chociaż nie, raczej nie możesz kupować stacjonarnie, bo gdy jesteś grubasem to musisz to robić „online”.

Marki zakładają, że jak jesteś grubasem – będziesz wolał/wolała kupować bez konieczności wychodzenia z domu, przymierzania ubrań w sklepach.

J.B.: Więc logujesz się i jesteś w stanie znaleźć rozmiar 3XL w popularnych sieciówkach.

Problemem jest co innego.

Co?

J.B.: Wiesz jak poszerzane są rozmiarówki? Kroje ubrań przygotowywane są na rozmiar „0”, a potem są powiększane o 4 centymetry. Czyli forma się nie zmienia, ubrania dostają po prostu kilka centymetrów więcej. Przecież to absurd.

Oczywiście są kobiety, które wylosowały w loterii genetycznej sylwetkę czy wymiary zbliżone do manekina sklepowego... I nosząc nawet większy rozmiar są w stanie wpasować się w tak poszerzaną rozmiarówkę. Ale zdecydowana większość takiej sylwetki nie ma. I wtedy zaczynają się schody.

Oczywiście nie neguję tego, że ubrania prezentują się dobrze na manekinach z takimi nierealnymi sylwetkami. Sama wywodzę się z branży fashion i też lubię takie oglądać, ale…

Ale prezentacja to jedno, a życie to drugie. Ile z nas ma takie proporcje? Ile dziewczyn zmieniając rozmiary na większe – zachowuje te „idealne proporcje”?

Niewiele.

J.B.: Przecież są dziewczyny niskie z bardzo dużym biustem, grube z bardzo małym, wysokie, chude itd. Brak ubraniowej reprezentacji wszystkich typów kobiecych figur sprawia, że my-kobiety wiecznie nosimy w sobie poczucie winy. Nie myślimy o tym, że z ubraniami jest coś nie tak. Jesteśmy przekonane, że wina jest w nas. Skoro idę do sklepu i nie mogę się ubrać… Zresztą wiem, z czego to się bierze.

Z czego?

J.B.: Od lat obserwuję i analizuję branżę reklamową oraz fashion i wiem doskonale, że kobiecie zakompleksionej łatwiej sprzedawać rzeczy. Zamawiasz ubrania, które na ciebie nie pasują, nie wyrabiasz się w terminie z ich odesłaniem, czujesz frustrację, zakopujesz je na dole szafy wierząc, że jeszcze kiedyś uda ci się w nie wcisnąć…

Źródło: Wprost