Po tym, jak w lesie pod Bydgoszczą znaleziona została rosyjska rakieta, ruszyły spekulacje, kto odpowiada za to, że obiekt przeleciał przez pół Polski w grudniu, a następnie nie był szukany. Kontrowersje dotyczyły one zarówno tego, czy i w jakiej kolejności najważniejsze osoby w państwie zostały poinformowane o incydencie, oraz tego, jak wyglądały poszukiwania rakiety.
Zamieszanie z rosyjską rakietą
Podległe prezydentowi RP Biuro Bezpieczeństwa Narodowego oświadczyło, że jego szef – Jacek Siewiera został poinformowany o „znalezieniu w lesie pod Bydgoszczą niezidentyfikowanego obiektu wojskowego 26 kwietnia i natychmiast zawiadomił o tym Andrzeja Dudę. W komunikacie BBN wskazano, że „informacje, w posiadaniu których jest aktualnie Prezydent RP nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, a ponadto Prezydentowi RP nie przedstawiono żadnego wniosku w tej sprawie”.
11 maja szef MON Mariusz Błaszczak oskarżył dowódcę operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasza Piotrowskiego o nieprzestrzeganie procedur w związku z odkryciem rakiety. Jak przekazał, Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od Ukrainy informację o obiekcie zbliżającym się do polskiej granicy, który może być rakietą, 16 grudnia. Na nieprawidłowości wskazano także w raporcie MON.
Minister Błaszczak nie zawiadomił prokuratury
Teraz RMF FM informuje, że mimo poważnych zastrzeżeń do pracy dowódcy operacyjnego sił zbrojnych, szef MON nie powiadomił śledczych. Z odpowiedzi, którą resort przesłał na pytania dziennikarza stacji, wynika, że ministerstwo nie widiz potrzeby składania zawiadomienia w śledztwie, które trwa. RMF FM podkreśla jednak, że w obecnie trwającym dochodzeniu nie jest badany wątek niedopełnienia obowiązków przez wojskowych.
Czytaj też:
Nowe uzbrojenie dla polskiej armii. Błaszczak podpisał umowęCzytaj też:
Lawina spekulacji o zmianach w rządzie. Piotr Müller zdementował jedną z nich