Agnieszka Kaszuba, „Wprost”: Na Białorusi pojawił się gen. Prigożyn i najemnicy z grupy Wagnera. Mieszka pan na Podlasiu, niedaleko granicy polsko-białoruskiej. Czuć zagrożenie?
Maciej Żywno: Przede wszystkim powinniśmy uzyskać jakąś wiadomość, ilu tych żołnierzy jest, a raczej, ilu jest tych bandytów bo najemnicy z grupy Wagnera to w dużej mierze przestępcy, którzy zostali zwerbowani za zniwelowanie wyroków. Nie sądzę, żeby grupa Wagnera była wykorzystana do jakichkolwiek działań przeciwko Polsce przez Aleksandra Łukaszenkę, nawet do wojny hybrydowej, bo po prostu dyktatora z Białorusi nie byłoby stać na zapłacenie im wynagrodzenia.
Może Łukaszenka chciałby ich wykorzystać przeciwko opozycji białoruskiej, ale tam sam sobie świetnie radzi. Wagnerowcy mogliby być wykorzystani do „motywowania” Białorusinów do ataku na Ukrainę, ale w grupie Wagnera nie wszyscy będą chcieli uczestniczyć w jakichkolwiek kolejnych działaniach wojennych. Większość z nich może natomiast próbować uciec do Polski do Unii Europejskiej i to może być największe zagrożenie. Ci zbrodniarze byli wyciągnięci z więzienia, potem walczyli w Ukrainie, a teraz są blisko Zachodu. Mogą próbować uciekać na własną rękę.
Myśli pan, że w tej sytuacji rząd powinien podjąć jakieś szczególne środki? W przypadku kryzysu migracyjnego na polsko-białoruskiej granicy, w pasie przygranicznym wprowadzono stan wyjątkowy i wzmożono patrole służb.