Początkowo śledztwo dotyczące tragedii na promie toczyło się w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci, jednak w sobotę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku przekazała, że kwalifikacja czynu została zmieniona. – W wyniku podjętych czynności w sprawie dotyczącej śmierci dwojga polskich obywateli, aktualnie śledztwo w tej sprawie prowadzone jest w sprawie zabójstwa dziecka i targnięcia się na życie przez matkę – poinformowała w rozmowie z PAP prokurator Grażyna Wawryniuk.
W związku z tym, że do tragedii doszło na szwedzkich wodach terytorialnych, około 70 kilometrów na południe od wyspy Olandia, swoje śledztwo wszczęła również prokuratura ze Szwecji. Tam postępowanie od początku prowadzone jest pod kątem morderstwa, choć nie ma jeszcze żadnego podejrzanego w tej spawie. Stina Brindmark z prokuratury w Karlskronie tłumaczyła, że celem jest wyjaśnienie okoliczności wypadku na promie.
Nowe informacje ws. tragedii na promie
Śledczy wciąż przesłuchują świadków i próbują odtworzyć przebieg tragedii. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że zabezpieczyli oni wózek i telefon komórkowy. Natomiast dziennikarze „Super Expressu” dotarli do informacji o tym, co zarejestrowały kamery monitoringu na chwilę przed tragedią. Według ich relacji kobieta trzymała chłopca, a on obejmował ją na wysokości bioder. Ustalili także, że siedmiolatek był osobą z niepełnosprawnością.
Dzień wcześniej „Fakt” ustalił, kim były ofiary. Z ujawnionych informacji wynika, że zmarła 36-latka to Paulina z Grudziądza. Jej synek – Lech – był zameldowany w Trójmieście. Jak czytamy dalej, ojciec chłopca miał nie utrzymywać kontaktu z rodziną. Przebywa obecnie za granicą, ale nie mieszka w Szwecji.
Tragedia na Bałtyku. Dramatyczna relacja świadka
W czwartek, 29 czerwca, chwilę po godzinie 17 pojawiła się informacja o prowadzonej na Bałtyku akcji poszukiwawczej. Z pokładu promu płynącego z Gdyni do szwedzkiej Karlskrony wypadł 7-letni chłopiec. Za nim wyskoczyła jego 36-letnia matka. – Byliśmy na pokładzie słonecznym i wtedy zobaczyliśmy wielu ludzi biegnących w kierunku barierki i wskazujących w dół w kierunku wody – relacjonował zdarzenia Tim Karlsson, jeden pasażerów promu. Alarm na pokładzie poinformował: „człowiek za burtą”. Była godzina 16.20. Według relacji świadków, wybuchł chaos.
– Potem przybyła załoga i ludzie mówili po polsku, więc tak naprawdę nie rozumieliśmy co się stało. Wyrzucili koło ratunkowe, więc zdaliśmy sobie sprawę, że ktoś wypadł za burtę. Ale nie wiedzieliśmy, że było tam dziecko i mama – opowiadał mężczyzna.
Czytaj też:
Matka i 7-letnie dziecko wypadli z promu, oboje zginęli. Wszczęto śledztwoCzytaj też:
Zielone światło dla Szwecji ws. NATO? Erdogan postawił warunek