Portal Onet opisał sprawę 14-latka, który cierpi na zaburzenia psychiczne. W wieku 8 lat zdiagnozowano u niego zespół Aspergera.
Podejrzenie m.in. choroby dwubiegunowej
Sytuacja uległa pogorszeniu, gdy chłopiec skończył 12 lat. Zaczął ubliżać swoim rodzicom w najwulgarniejszych słowach, wygrażać rodzicom, że ich zabije, oraz terroryzować młodszego brata.
Ponadto, dostał obsesji na punkcie satanizmu czy godzinami oglądał w sieci treści pornograficzne i sadystyczne. Pojawiło się również wykradanie rodzicom pieniędzy. Choć 14-latek wielokrotnie przebywał w szpitalu psychiatrycznym, do dziś nie udało się postawić jednoznacznej diagnozy, co mu właściwie dolega.
Ostatnio pojawiło się podejrzenie choroby dwubiegunowej, a także zespołu PANDAS, czyli ostrego dziecięcego zaburzenia neuropsychiatrycznego.
„Lekarze powiedzieli mu, że to nasza wina”
Jednak z obszernej publikacji Onetu wybija nie tylko problem dotyczący zdiagnozowania chłopca, braku wolnych miejsc w szpitalach psychiatrycznych i utrudnionego kontaktu z lekarzami. Poważne wątpliwości może budzić postępowanie niektórych osób, które były zaangażowane w leczenia 14-latka.
Z relacji matki jednoznacznie wynika, że rodzice robią, co tylko w ich mocy, aby syn został poddany właściwemu leczeniu i zaczął normalnie funkcjonować. Jednak jak wspomina matka 14-latka, w jednym ze szpitali usłyszała, że rodzina „za bardzo ogranicza” nastolatka.
– Lekarze powiedzieli mu, że to nasza wina, że jest w takim stanie. Ich rekomendacją było, żeby wyprowadził się z domu. Psycholożka ze szpitala pytała nas, czy syn ma się do kogo wyprowadzić — dziadków albo krewnych. Lekarze twierdzili, że tak będzie dla niego najlepiej. Że jesteśmy opresyjni i za bardzo go ograniczamy. Winę zrzucili głównie na mnie, matkę (...) Prosiłam, żeby lekarze nie nastawiali syna negatywnie do powrotu do szkoły — to była pierwsza szkoła, w której zaczął naprawdę dobrze funkcjonować. Lekarka odparła, że przekażą synowi to, co uznają za stosowne – powiedziała w rozmowie z Onetem matka 14-latka.
„Ale się z panią ordynator i psycholog uśmialiśmy”
Gdy miał zaledwie 12 lat, usłyszał od psycholog, że jest „intelektualnie dorosły”. Niedługo potem nastolatek oświadczył rodzicom, że dzięki spotkaniom z psycholog zrozumiał, „jak bardzo był w domu ograniczany”.
Matka chłopca wspomina również sytuację, gdy nastolatkowi miała zostać udostępniona korespondencja między rodzicami a szpitalem.
– Mijały dni, a my nie mogliśmy się skontaktować z lekarzami naszego syna. Codziennie na telefonie wisieliśmy po półtorej, dwie godziny (...) Napisałam pierwszego maila. Po ponad trzech tygodniach bez kontaktu ze szpitalem — kolejnego. Opisałam w nich nasze problemy z synem, załączyłam dokumentację. Te maile zostały potem pokazane mojemu synowi. Do tej pory dokładnie mi je cytuje, mówiąc: — Ale się z panią ordynator i psycholog uśmialiśmy z głupot, które pisałaś – relacjonuje matka chłopca.
„Nie stwierdzono zaniedbań ani nieprawidłowości”
Dodała, że sytuacja w domu rodzinnym była już badana przez odpowiednie służby i sąd. Nie stwierdzono żadnych uchybień.
– W ciągu ostatniego roku syn wielokrotnie zwracał się do Niebieskiej Linii, rzecznika praw dziecka i policji. Oskarżał nas o znęcanie się, ograniczanie go. Mieliśmy w domu wizyty opieki społecznej, kuratora policji. Żadna z tych instytucji nie stwierdziła zaniedbań ani nieprawidłowości z naszej strony. Sąd wydał w styczniu wyrok, nie stwierdzając żadnych uchybień – zaznacza matka chłopca.
Czytaj też:
Obozy bez smarfonów hitem lata. Oderwanie dziecka od telefonu w wakacje to duże wyzwanie