Pożar w Zielonej Górze. Wstrząsająca relacja posłanki Lewicy. „Wymiotowałam jak kot”

Pożar w Zielonej Górze. Wstrząsająca relacja posłanki Lewicy. „Wymiotowałam jak kot”

Pożar w Zielonej Górze
Pożar w Zielonej Górze Źródło: PAP / Lech Muszyński
22 lipca w Zielonej Górze doszło do potężnego pożaru w magazynie z toksycznymi odpadami. Na miejscu pojawiła się posłanka Anita Kucharska-Dziedzic, która w rozmowie z TVN24 podzieliła się wstrząsającą relacją.

22 lipca w Zielonej Górze doszło do potężnego pożaru w magazynie z toksycznymi odpadami. Według strażaków w hali znajdowało się około pięciu tysięcy metrów sześciennych składowanego materiału. Nie wszystkie substancje są zidentyfikowane.

Pożar w Zielonej Górze. Wstrząsająca relacja posłanki

Na miejscu pożaru pojawiła się Anita Kucharska-Dziedzic. Obecna posłanka Lewicy jako radna Zielonej Góry zajmowała się tematem składowiska odpadów. – Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska stwierdził, że są braki w dokumentacji i nie wiadomo, co firma tak naprawdę składuje i nie można było tego do końca ustalić. To były skorodowane beczki, układane jedna na drugie – powiedziała parlamentarzystka.

Polityk dodała, że gdy jeździła w okolice hali, widziała chore zwierzęta a okoliczni mieszkańcy skarżyli się na problemy ze zdrowiem. – My sami po tym, jak poszliśmy z kamerą w okolice tej hali, to ja wymiotowałam jak kot, więc naprawdę tam śmierdziało i śmierdziało tak, że to rzeczywiście skutkowało u ludzi – przyznała.

Anita Kucharska-Dziedzic dodała, że hala znajduje się na uboczu, w miejscu gdzie znajdują się tylko magazyny. – Nikt się tym nie przejmował i dlatego dzisiaj mamy tragedię. Tutaj zadziałała zasada "jakośtobędzizm" i pewne bezhołowie. Bez oczywistej troski o zdrowie i życie mieszkańców – komentowała. – Miasto ma świadomość, że palą się rzeczy, które mogą zagrozić zdrowiu i życiu ludzi – dodawała.

Płonie skład z toksycznymi odpadami w Zielonej Górze

Wojewoda lubuski zapewnił, że nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców. Wyniki najnowszych badań nadal są korzystne i nie zagrażają zdrowiu i życiu mieszkańców. Badania chmury dymu prowadzone są w trybie ciągłym – wyjaśnił Władysław Dajczak dodając, że w przypadku jakiegokolwiek złego odczytu służby są przygotowane do ewakuacji mieszkańców zagrożonych terenów.

W nocy z soboty na niedzielę rzecznik lubuskiej straży pożarnej przekazał, że aktualnie sytuacja jest pod kontrolą służb. – Nie ma ognia, który się rozprzestrzenia, udało się obronić budynki stojące nieopodal. Nie można jednak mówić o pełnym opanowaniu pożaru – podkreślił Arkadiusz Kaniak.

Szef lubuskiej PSP Patryk Maruszak zaznaczył, że strażacy są także gotowi do działań z zakresu chemicznego. – Trwają pomiary, wszystko po to, aby określić, co się znajduje w niebezpiecznej chmurze. Wynika to z tego, że tak naprawdę nie wszystkie substancje są zidentyfikowane – mówił.

Czytaj też:
Płonie skład z toksycznymi odpadami w Zielonej Górze. Są nowe informacje
Czytaj też:
Najnowsze doniesienia po pożarze w Zielonej Górze. „Związki rakotwórcze”

Źródło: TVN24