W środę 26 lipca sanepid rozpoczął zbieranie próbek wody z niepodłączonych do sieci wodociągowych studni na terenie Zielonej Góry. „Sanepid w asyście pracowników urzędu miasta będzie odwiedzał wskazane adresy i pobierał próbkę wody, która następnie trafi do akredytowanych laboratoriów Sanepidu. Badanie rozpocznie się od ulic zlokalizowanych najbliżej miejsca pożaru w Przylepie” – przekazał prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki.
Zielona Góra. Sanepid przebada wodę
Badania obejmą domostwa w dwóch sołectwach – Łężyca oraz Przylep – i najprawdopodobniej potrwają kilka dni. Sprawdzenie stanu wody pitnej zlecił Urząd Miasta na prośbę mieszkańców. Władze zachęcają zielonogórzan do zgłaszania punktów, z których pobierają wodę. We wpisie na Facebooku poinformowano o prawie 50 ulicach i osiedlach, które kwalifikują się do badań.
Sprawdzono czystość powietrza i wodociągów
Wcześniej Janusz Kubicki wniósł o przeprowadzenie badań w miejskich wodociągach. Miejska sieć okazała się wolna od zanieczyszczeń. „Woda i ścieki z zielonogórskich wodociągów są bezpieczne i nie ma żadnego niebezpieczeństwa” – poinformował na swoim profilu na Facebooku.
W dniu pożaru przebadano także powietrze w okolicach hali. „Skład chemiczny przebadanych próbek nie wykazał zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców” – poinformował Kubicki, jednocześnie prosząc o nieotwieranie okien i pozostanie w domach.
Niepokój wśród mieszkańców wywołała informacja o skażeniu cieku wodnego Gęśnik, znajdującego się w pobliżu hali. Do kanału dostały się zanieczyszczone wody gaśnicze. „Nakazujemy nie korzystać z tego cieku” – przekazał 25 lipca prezydent miasta. Wyniki badań sieci wodociągowej nie uspokoiły wszystkich zielonogórzan.
Pożar w hali z chemikaliami
Hala z niebezpiecznymi substancjami uległa pożarowi w sobotę 22 lipca. W akcji gaśniczej udział brało około 200 strażaków. Po wstępnych badaniach skażenia powietrza władze zadecydowały, że ewakuacja nie jest konieczna.
O niebezpieczeństwie związanym ze składowaniem chemikaliów mówiło się od kilku lat. Sąd nakazał utylizację odpadów, jednak polecenie nie zostało wykonane. Janusz Kubicki zapewniał, że miasto podjęło kroki w celu zdobycia środków na usunięcie zalegających śmieci. Tłumaczył, że do pożaru doszło zanim Narodowy Fundusz Środowiska podjął decyzję w tej sprawie.
Czytaj też:
Wołomin jak Zielona Góra? Wielkie składowisko śmieci jak tykająca bombaCzytaj też:
Polska złożyła skargę na Niemcy. Chodzi o nielegalne odpady